środa, 12 lutego 2014

Rozdział 06

~Alex~

Po tej akcji pod domem chłopaków coraz bardziej uświadamiałam sobie, że jednak z moją głową może być wszystko w porządku. Czy ta cała sprzeczka musiała być powodem tego żeby odwieść nas do domu i zrezygnować ze spotkania? Nie wydaje mi się. I jak tu nie być ciekawym tego wielkiego sekretu? Tylko jakiś ponurak by się tym nie przejął. Na szczęście ja i Pauline do takich nie należałyśmy. Widać było, że ona też dostrzega jakieś dziwne sytuacje jakie dzieją się gdy tylko jesteśmy w pobliżu chłopaków. Może jednak da się namówić na to by bardziej zagłębić się w sprawy chłopców.
-Widziałaś to? Co to miało być? - gdy Zayn już odjechał weszłyśmy do domu z pełną głową pytań, pierwsza zaczęła Pauline.
-Mówiłam Ci, że z nimi jest coś nie tak. Nie wiem jak Ty, ale ja za wszelką cenę muszę się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
-Wiesz..chyba jednak się skuszę na tą Twoją wcześniejszą propozycję. To się zaczyna robić coraz bardziej popierdolone. Napijesz się herbaty? - dziewczyna starała się zmienić temat żeby na razie o tym nie myśleć.
-Z chęcią. Ostatnio nawet myślałam czy to nie nasza wina. Ta cała akcja z Twoim zniknięciem którego nie pamiętasz, a teraz to. - nie dawałam za wygraną, chciałam wiedzieć co Pauline sądzi o tym wszystkim tak na prawdę.
-Nie wiem, może to głupie, ale przez głowę nawet przeszła mi taka myśl... że oni są jacyś nawiedzeni przez  demony, ale niee...to głupie.
-O tym nie pomyślałam, ale to byłoby bardzo prawdopodobne - słowa Pauline bardzo mnie zszokowały. Było wiadomo, że myślała o tym wszystkim tak samo jak ja.
-Jak na dzień dzisiejszy mam dość rozmyślań o tym, chcę teraz położyć się i odpocząć.
-Jasne, ja teraz idę się odświeżyć - odstawiłam herbatę i poszłam do łazienki.

Pod prysznicem starałam się odprężyć i pomału zebrać myśli. Zastanawiało mnie co u mamy, jak się czuje i co u niej w ogóle słychać. W końcu wyszłam z kabiny, w której siedziałam dobrą godzinę,  wytarłam się porządnie ręcznikiem a drugim zawinęłam sobie włosy, ubrałam szlafrok i poszłam do pokoju. Ze sterty ubrań, które leżały na ziemi wygrzebałam telefon i wybrałam kontakt: Mama. Po drugim sygnale usłyszałam tak bardzo znany mi głos.
-Halo?
-Hej mamusiu, co u Ciebie słychać, wszystko w porządku?
-Córciu, jak miło, że dzwonisz, tak dawno nie rozmawiałyśmy, u mnie wszystko w jak najlepszym porządku, mów lepiej co u Ciebie kochanie? - potok miłych słów spowodował uśmiech na mojej twarzy.
-Jest cudownie, codziennie chodzimy z Pauline na długie spacery, poznałam wielu nowych ludzi i jestem bardzo szczęśliwa! - kłamałam jak tylko potrafiłam, dobrze, że matka mnie teraz nie widziała, bo na pewno odkryłaby, że ściemniam.
-Cieszę się niezmiernie, a kiedy macie zamiar mnie tu odwiedzić? - lekko załamanym głosem kobieta zapytała z nadzieją, że już niedługo się zobaczymy.
-Myślę, że już niebawem, zobaczymy po ile stoją bilety do Miami, no i musimy jeszcze z Pauline znaleźć jakąś pracę.
-Tęsknię za Tobą córeczko, chciałabym Cię już mieć obok siebie choć na chwilę. - mama zaczęła płakać i mnie również napływały łzy do oczu, w Miami nie miałam problemów z jakimiś dziwakami, życie było jak z bajki, gdybym wiedziała, że tak to się wszystko potoczy i co tu zastanę w życiu nie zgodziłabym się by tu przyjeżdżać.
-Zobaczymy się już niedługo, obiecuję Ci to.
-Mam taką nadzieję, trzymam kciuki abyście znalazły pracę kochanie! Do zobaczenia.
-Cześć mamo.
Po tej rozmowie uświadomiłam sobie, że jestem tu zupełnie obca i niepotrzebna, poza Pauline tak na prawdę nic mnie tu nie trzyma. Nie mam ochoty na żadne studia, choć wiem, że moja przyszłość byłaby łatwiejsza gdybym je skończyła. Tęskniłam za mamą, za domem, za moimi znajomymi. Brakowało mi tych widoków na plaże i ciepłego powietrza. Coraz częściej myślałam o powrocie do domu. Z rozmyślań wybiła mnie Pauline.
-Masz gościa - oświadczyła dziewczyna po czym otworzyła szerzej drzwi a za jej plecami stał Louis lekko przestarszony.
-Mogę wejść? - zapytał. W tamtej chwili nie chciałam z nikim rozmawiać, choć z jednej strony może to i dobrze, że przyszedł, po ostatniej rozmowie z nim mój stan psychiczny się poprawił, może tak będzie i tym razem.
-Jasne, wchodź.
Pauline wpuściła Louisa do środka po czym zamknęła drzwi i w pokoju byliśmy już tylko we dwójkę.
-Po co przyszedłeś? - ton mojego głosu wyszedł jakoś ponuro choć nie miałam zamiaru tak tego ująć.
-Chciałbym Ci wyjaśnić tą całą sytuację przed domem..wiesz..
-Louis, kurde, serio nie mam siły już wysłuchiwać tych waszych wyjaśnień, nie wtrącam się w Wasze sprawy, bo jak sam ująłeś, moja wścibskość i tak wystarczająco namieszała Wam w życiu, a teraz sam przychodzić i chcesz mi wtykać jakieś bzdurne kłamstwa w które i tak nie uwierzę. Nie mogę wiedzieć kim jesteście i co się dzieje wokół Was więc nie chce zagłębiać się w Wasze sprawy..sam mówiłeś, że dowiem się wszystkiego w swoim czasie! - wybuchnęłam, nie mogłam powstrzymać się od monologu a przecież wcale tak nie myślałam, chciałam wiedzieć o co chodzi ale musiałam się po prostu wyżyć, a Louis akurat był pod ręką i trafił w nieodpowiedni moment. Miałam nadzieję, że rozmowa z nim mnie jakoś rozluźni. Nie udało się.
-Alex..żałujesz, że nas poznałaś?
-Tak, nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję!
-Rozumiem.
Chłopak odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Do oczu znów napłynęły mi łzy. Może to i dobrze się stało..muszę oderwać się od tego wszystkiego. Nie myśląc długo wyciągnęłam spod łóżka laptopa, weszłam na stronę ze sprzedażą biletów lotniczych i zamówiłam bilet z terminem na za dwa dni. W końcu będę w domu i wyrwę się od tych problemów. Wszystko co złe zostawię tutaj.

~Pauline~

Louis wyszedł z domu trzaskając za sobą drzwi. Kurde, co tam się stało, że wybiegł taki nabuzowany. Albo to Alex puściły nerwy albo Lou powiedział jej coś co mogło ją wkurzyć i wygoniła go z pokoju. Był jeden sposób by się tego dowiedzieć.
-eeej, mogę wejść? - uchyliłam drzwi od pokoju dziewczyny zerkając do środka.
-wchodź. - wow, to zabrzmiało trochę groźnie, teraz żałuję, że tu przyszłam, lecz gdy zauważyłam, że dziewczyna płacze zmieniłam diametralnie zdanie.
-Kochana, co się stało? Co on Ci takiego powiedział? - usiadłam obok niej, Alex siedziała po turecku na środku łóżka spoglądając na zamkniętego laptopa przed sobą.
-Za dwa dni lecę do mamy do Miami.
-Oo, to bardzo dobry pomysł, odpoczniemy sobie w końcu od tego wszystkiego.
-Nie rozumiesz, lecę tam sama, zamówiłam jeden bilet, dla mnie, Ty tu musisz zostać.
-Czy chcesz mi powiedzieć, że nie wrócisz już do Londynu? - byłam w szoku, chciała mnie tu zostawić samą? Nie mieściło mi się to w głowie.
-Na dzień dzisiejszy NIE. Muszę stąd wyjechać, odpocząć, zacząć myśleć racjonalnie. Czuję się jak w jakiejś głupiej fikcji, której nie rozumiem.
-Jasne, wszystko rozumiem. Ok, idę do siebie.. - nie miałam ochoty dłużej z nią siedzieć, czy ona nie rozumie, że mi też jest z tym ciężko i też nie potrafię sobie z tym poradzić? To najlepiej zostawić mnie samą i mieć wszystko w dupie.
-Pauline, czekaj..słuchaj, nie zrozum mnie źle, ja po prostu chcę to sobie na spokojnie poukładać, tu nie da się myśleć normalnie a powrót do domu mi ułatwi zrozumieć tą sytuację. Tu nie chodzi o to, że chcę Cię zostawić samą, Ty się tu wychowywałaś i jest Ci prościej niż mnie, ja tu jestem zupełnie obca więc potrzebuję oderwania się od tego miasta. Proszę, postaraj się to zrozumieć.
-Postaram się.
Z jednej strony ją rozumiałam, jest tu nowa i jest jej trudno odnaleźć się w tym mieście i jeszcze te problemy. Lecz z drugiej, kurde, w końcu byłyśmy tu we dwie, mogłabym jej pomóc, a przynajmniej się postarać. Nie znałam jej od tej strony, zawsze była silna i nie dawała się złamać byle przeszkodom. Widać to wszystko ją przerosło.
Postanowiłam zadzwonić do Zayna zapytać się czy wszystko w porządku.
-Hej Zayn, tu Pauline, masz chwilkę?
-Jasne, co się dzieje?
-To właśnie ja chciałam się o to Ciebie zapytać, wszystko gra?
-Hmm, bywało lepiej, ale jest nie najgorzej. Pewnie chcesz wiedzieć czemu odwiozłem Was do domu i wyjaśnić co to za sprzeczka była z Nillem i Harrym tak?
Jak on mnie dobrze znał, strzał w dziesiątkę.
-Zgadza się.
-Zaraz u Ciebie będę - po tych słowach chłopak się rozłączył.
-Jasne, zapraszam - bąknęłam do siebie pod nosem zażenowana kładąc telefon na stoliku nocnym.
Za pół godziny siedziałam już z nim w kuchni, wpatrzeni w siebie czekaliśmy kto z nas zacznie rozmowę.
-Pauline, słuchaj mnie uważnie. Wiem, że domyślacie się, że jesteśmy inni niż ludzie wkoło, te wszystkie dziwne akcje z Tobą i Alex..Twoje zniknięcie było prawdziwe, nie pamiętasz tego, bo Niall o to zadbał, choć nie do końca, bo miałaś zapomnieć jedynie porwanie a nie cały spacer, dlatego wyszła taka afera z Alex, ona wcale nie zwariowała. W tym mieście mogę przejrzeć myśli każdego, prócz Ciebie i Twojej przyjaciółki. To jest takie męczące a zarazem dziwne, bo nigdy się z tym nie spotkałem. Dlatego tyle zamieszania jest wtedy kiedy zjawiacie się obok nas, po prostu blokujecie jakoś moją zdolność i nie potrafię przejrzeć wszystkiego. Dokładnie nie mogę Ci ujawnić kim jesteśmy, bo to by było niebezpieczne, a jak już Ci wcześniej mówiłem zależy mi na Twoim bezpieczeństwie, Twoim i Alex. Wiesz tyle ile powinnaś i nie drąż tematu, jeśli to będzie możliwe dowiesz się więcej, ale nie w tym momencie. Nie chcę Cię stracić dlatego mówię Ci to żebyś mi nigdzie nie uciekła, bo tego bym nie zniósł.
Cholera, jakie porwanie? Dlaczego nie mogę sobie nic przypomnieć? I o jakich zdolnościach on mówi? To wszystko zaczęło mnie przerażać coraz bardziej. Kim stał się mój kochany Zayn?
-Mam tylko jedno pytanie, mogę?
-Jasne.
-Czy wy jesteście ludźmi? - widać, że to pytanie wytrąciło go z równowagi, do tego stopnia, że wstał z krzesła i zaczął chodzić wzdłuż kuchni z rękoma za głową.
-Pauline, powiedziałem Ci wystarczająco dużo, sam nie wiem czy nie będę miał przez to problemów, dlatego odpuść proszę i zrozum...nie mogę.
Boję się. Tak bardzo się boję. Nie odpowiedział przecząco na moje pytanie czyli coś musiało być na rzeczy. Teraz to i ja myślę o odpoczynku na Miami z dala od tych...potworów.
-Teraz muszę już iść, będę dzwonił ok?
Wydusiłam z siebie tylko yhym, po czym chłopak dodał żebym się nie martwiła i że się wszystko ułoży, później wyszedł a ja zostałam w kuchni sama bijąc się z myślami.

-No co Ty? Ale wiesz, to dobrze, że powiedział aż tyle, zależy mu na Tobie więc prędzej czy później się wszystkiego dowiemy. Choć teraz jest mi głupio...
-Dlaczego, co się stało?
-Gdy ostatnio był u mnie Lou, powiedziałam mu, oczywiście w złości, ale wcale tak nie myślę, że żałuję, że ich poznałam i mam dość tego wszystkiego co się wkoło dzieje.
-Myślę, że powinnaś się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić, przecież widzę, że nie jest Ci obojętny.
-Może masz i rację. Wiesz, gdy jest blisko czuję się jakbym go znała od piaskownicy, wzbudza we mnie same pozytywne emocje, choć ostatnio mu to nie wyszło.
-Zadzwoń, wyjaśnij i po sprawie - uśmiecham się do przyjaciółki serdecznie, dobrze, że już się uspokoiła i można z nią normalnie pogadać - a co do Twojego wyjazdu, to nadal masz zamiar zostać w Miami na zawsze? - liczyłam na przeczącą odpowiedź.
-Zastanawiam się jeszcze, jeśli uda mi się jakoś dogadać z Louisem i jeśli powie mi to samo co Tobie Zayn to myślę, że wyjazd do domu będzie tylko odpoczynkiem.
-Trzymam kciuki żeby wszystko się udało, tęskniłabym za Tobą - zrobiło mi się smutno, nawet zbierało mi się na płacz lecz udało mi się powstrzymać łzy.
-A myślisz, że ja za Tobą nie? Nie martw się, niedługo się spotkamy, a ja chyba muszę zacząć się pakować, jutro już wylatuję.
-Słuchaj, może to głupi pomysł, ale...jeśli już uda Ci załagodzić tą sytuację z Lou to może zabierz go ze sobą do Miami, wiesz..zbliżycie się do siebie i takie tam - składając tą propozycję dziwnie zrobiło mi się ciepło na sercu, nawet moje policzki przybrały różowych barw.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł, przecież prawie go nie znam i nie wiem czy on odwzajemnia to samo co ja, będzie mi wstyd gdy odmówi i nie spojrzę mu już nigdy w oczy - Alex posmutniała.
-Moim zdaniem kto nie ryzykuję ten nie pije szampana! Powinnaś się porwać uczuciom i wziąć to w swoje ręce kobieto - kibicowałam tej dwójce z całych sił, pasowali do siebie i przykro by było gdyby nic z tego nie wyszło.
-Pauline, chciałam odpocząć od tego wszystkiego, od nich, a proponujesz mi żebym zabrała jednego dziwaka ze sobą? Sama nie wiem, nie chcę bujać w obłokach, może po moich ostrych słowach zmienił o mnie zdanie i już nie chce mnie znać, pierw muszę się spakować i gdy będę gotowa to do niego zadzwonię, ok?
-Oczywiście. A co do Louisa to sama mówiłaś, że wzbudza w Tobie same pozytywne emocje, może właśnie on sam pomoże Ci poukładać myśli - uśmiechałam się do niej w stylu cwaniaczka żeby ją trochę rozluźnić i rozbawić lecz ona wydawała się jeszcze trochę spięta - i nie denerwuj się już, idź się pakuj i dzwoń zakochańcu.
-Ej, tylko bez takich - tym razem udało mi się poprawić jej humor.

~Alex~

Może rzeczywiście Pauline miała rację. Przecież nie będę oszukiwać samej siebie, Louis podoba mi się strasznie i z każdym naszym kolejnym spotkaniem to uczucie staję się silniejsze. Na wyjazd jestem już spakowana, Pauline mówiła żeby zaryzykować tak? To skoro trzeba ponieść się emocjom zamówię jeszcze jeden bilet na jutrzejszy lot, jeśli Lou odmówi po prostu zabierze się ze mną Pauline, proste.
Dochodzi godzina ósma wieczorem, nie mogę odwlekać tego telefonu w nieskończoność, przecież jutro w południe wylatuję, nie ma na to czasu, pod wpływem chwili chwytam za telefon, wybieram numer chłopaka i wciskam zieloną słuchawkę. Serce waliło mi tak mocno jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Po trzecim sygnale Lou odbiera telefon.
-Hej Louis, z tej strony Alex, wiem, pewnie nie chcesz mnie teraz słyszeć, ale chciałabym Ci coś wytłumaczyć, mogę zająć chwilę? - tempo bicia serca stopniowo spadało a ja liczyłam na łagodną rozmowę bez spięć.
-Słucham Cię.
-Jest mi strasznie głupio po ostatniej akcji u mnie w domu, ja wcale nie żałuję, że Was, że Ciebie poznałam, tak na prawdę nic lepszego nie mogło mi się w życiu przytrafić, nie znamy się długo, ale mam wrażenie, że jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym i nie chcę żeby mój niewyparzony jęzor wszystko skreślił. Wybaczysz mi po raz drugi? - chłopak tylko lekko wzdychnął po czym powiedział:
-Nie potrafię się na Ciebie gniewać, myślę, że to już powinnaś zauważyć, nie ma o czym mówić, uznajmy, że tego nie było ok?
Oj, taaak! Właśnie tego od niego oczekiwałam! Jaki on jest cudowny.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, teraz będę mogła spać spokojnie. Dziękuję.
-Przecież nie masz za co. Masz może czas jutro by się spotkać?
-No właśnie i tu pojawia się pewien problem..
-Co się stało? - w jego głosie było słychać zainteresowanie.
-Jutro wylatuję do Miami, do mamy i...- przerwałam.
-I?
-Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-To znaczy?
-Dziwnym trafem mam wolny bilet a Pauline nie może lecieć i pomyślałam sobie, że.. - chłopak nie pozwolił mi dokończyć.
-Jasne, że z Tobą polecę, przyda nam się trochę relaksu. - Tego się w ogóle nie spodziewałam, to było prostsze niż myślałam, a nawet nie dokończyłam zdania, i jak go tu nie lubić? Razem śmialiśmy się do telefonu.
-Serio? To pakuj się i jutro bądź u mnie o dziesiątej, na dwunastą mamy wylot.
-W takim razie do jutra.
-Do jutra Lou.
W tamtej chwili byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świcie! Wracałam do domu i zabierałam ze sobą ... ukochanego?

-Uważajcie tam na siebie, gdy tylko wylądujecie od razu do mnie zadzwoń, żebym się nie martwiła dobrze? - zawsze kochana i troskliwa Pauline.
-Nie martw się, na pewno zadzwonię, ale już musimy się zbierać, zaraz mamy samolot, trzymaj się kochana, za dwa tygodnie się widzimy.
-No cześć, trzymaj się Lou. - dziewczyna przytuliła się mocno tak jakby nie chciała mnie wypuszczać z domu, machnęła zgrabnie ręką gdy wyjeżdżaliśmy z podjazdu i już jej nie było.

-Ale jestem szczęśliwa wiesz? Zobaczę w końcu mamę no i spotkam się ze znajomymi, w końcu zaczyna się jakoś układać.
-Miło patrzeć jak się w końcu uśmiechasz, masz bardzo ładny uśmiech - to było na prawdę bardzo miłe co mówił Louis, był taki kochany, a ja z minutę na minutę lubiłam go coraz bardziej.
-Nie mów tak, bo mnie zawstydzasz.
-Nie masz co się wstydzić, przed prawda nie można się kryć, więc mówię jak jest.
-Więc dziękuję.
-W ogóle czemu zaproponowałaś mnie ten wyjazd? - to pytanie było bardzo dziwne, przecież to chyba oczywiste, że z nim najlepiej się dogadywałam no i podobał mi się czego najwyraźniej nie zauważył.
-Serio chcesz wiedzieć?
-Tak, zależy mi na tym.
-Lubię Cię, i to nie tak jak zwykłego kolegę, tylko wiesz.. - chłopak tylko uśmiał się i powiedział:
-Dobrze, że czujemy do siebie to samo, bo ja w temacie uczuć nie jestem wylewny.
Wow! Czyli ja też mu się podobam! W duszy cieszyłam się jak małe dziecko i nagle poczułam jego dłoń na mojej, a serce waliło mi jak oszalałe.
-Przyjemną masz skórę.
-Myślę, że tyle komplementów w tak krótkim czasie to przesada - roześmialiśmy się razem a resztę drogi na lotnisko przemilczeliśmy.

Godzinę później siedzieliśmy już w samolocie i czekaliśmy na wylot. Wpatrując się w obraz za oknem rozmyślałam co dalej ze mną będzie. Może Louis i cała reszta byli jacyś niebezpieczni i tylko udają takich miłych żeby zbliżyć się do mnie i Pauline gdy tylko będzie okazja. Ja tu z nim sama a Pauline tam. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze. Nie chciałam w to wierzyć, czasem wyolbrzymiałam sobie wszystko.
-No to startujemy - po długiej ciszy chłopak zaczął rozmowę.
-Taa.
-Stało się coś? - Lou spojrzał na mnie ze skrzywionym wyrazem twarzy, choć i to nie spowodowało, że przestał wyglądać jak grecki Bóg.
-Nie, tylko trochę się boję.
-Mogę wiedzieć czego?
-Tego, że może nam nie wyjść i że stracę Cię na zawsze, szczerze mówiąc to nie znamy się za dobrze i jeszcze ta Wasza tajemnica..
-Powiem Ci tak, jeśli nam wszystko wyjdzie i przeżyjemy razem najlepszy okres naszego życia i jeśli podejmiesz pewną decyzją której nie mogę Ci w tej chwili zaproponować to o wszystkim się dowiesz, obiecuję.
Wybąkałam tylko: - dobrze. po czym odwróciłam się w drugą stronę i zasnęłam.

Więc jestem z rozdziałem 6! Ten akurat może nie trzyma w napięciu jak ostatnie, ale w końcu jakiś musi się dobrze skończyć :D Liczę na komentarze, bo pamiętajcie, że Wasze opinie to większa motywacja na kolejne rozdziały także do dzieła ludzie! 
P.S. Jak po powrocie do szkoły? Nie chce się co? Ja do 22 lutego jeszcze w pracy, ale od 24 zaczynam szkołę, choć tak bardzo mi się nie chce. Powodzenia i wytrwania do końca! ;D




sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 05

~Alex~

Po długim pukaniu w drzwi doszłam do wniosku, że nikogo nie ma w domu. Zaczęłam się denerwować jeszcze bardziej. Skoro nie było tu Pauline to gdzie ona mogła się podziać? Przecież nie wróciłaby do domu zostawiając mnie samą. W sumie to było dziwne, że żadnego chłopaka nie było w domu, było ich aż pięciu, gdzie wszyscy wybyli o tej porze? No nic, nie ma co się teraz zastanawiać, muszę tu poczekać aż ktoś się pojawi i zawiezie mnie do domu. Może uda mi się zrealizować część mojego planu i choć trochę dowiedzieć się o tajemniczych domownikach wielkiego domu przed którym siedzę jak jakaś sierota. Z minuty na minutę robiło mi się coraz zimniej a chłopaków nigdzie nie było. Miałam tylko nadzieję, że cała piątka nie ma zamiaru dzisiaj nocować gdzieś poza domem. Nagle usłyszałam jak coś na prawdę ciężkiego spadło na taras domu. Poszłam z drugiej strony budynku by zobaczyć co to mogło być lecz niczego szczególnego nie zauważyłam. Wróciłam pod drzwi by nadal wyczekiwać jasnoskórych. Usiadłam na zimnych schodkach przed gankiem gdy niespodziewanie za mną otworzyły się drzwi.
-Alex? A co Ty tu robisz? Czemu nie pukasz tylko marzniesz tutaj niepotrzebnie? - Liam podszedł do mnie by pomóc mi wstać i zaprowadzić do środka. Kurde, przecież pukałam bardzo długo, tak że pozdzierałam sobie skórę z kostek na rękach. To było bardzo dziwne. Wątpię żeby wszedł do domu wtedy kiedy jak poszłam zobaczyć co mogło uderzyć o deski tarasu.
-Emm, tylko że ja siedzę tu od dobrej godziny i nikogo w domu nie było, pukałam i nikt mi nie otwierał - byłam ciekawa jaką odpowiedź usłyszę od chłopaka.
-Serio? Kurdę, spałem i mogłem nie słyszeć Twojego dobijania, wybacz - chłopak wybrnął łatwo z sytuacji, ale ja z jakiś dziwnych przyczyn mu nie wierzyłam, wydawał się być dziwny i gdy się tłumaczył unikał mojego spojrzenia.
-No, w każdym razie nic się nie stało, przyszłam bo mam sprawę.
-Słucham, o co chodzi?
-To może wyda się dziwne, ale poszłam z Pauline na spacer i ona nagle gdzieś zniknęła, byłyśmy daleko od domu a ja nie znałam drogi powrotnej, pamiętałam jedynie jak do Was trafić, bo Louis zabrał mnie na spacer w tamto miejsce i chciałabym żeby któryś z Was odwiózł mnie do domu, więc jak? Pomożecie mi? - chłopak nagle się rozluźnił, nawet nie zauważyłam żeby był wcześniej spięty, lecz wyglądał na bardziej wyluzowanego niż wcześniej.
-Nie ma sprawy, wezmę kluczyki i możemy jechać, dobrze, że Zayn pokazał nam wszystkim gdzie mieszkacie, bo pewnie nie byłoby teraz nam tak łatwo - Liam pobiegł po klucze a ja wyszłam z domu i podeszłam do garażu by jak najszybciej znaleźć się w aucie które stało przed domem.

Samochód był wypasiony na maxa. Wszystko było z jasnej skóry, na każdym oparciu był mały ekranik do oglądania filmów, niesamowite, jeszcze nigdy nie siedziałam w takiej bryce. Zastanawiało mnie to skąd tacy młodzi ludzie mieli kase na taki dom i takie auta, ale jakoś wtedy nie miałam głowy do rozmyślań nad tym. W tej furze czułam się jak księżniczka choć nie przepadałam za obcasami, sukienkami i przeróżnymi świecidełkami.
 Liam jechał powoli. Zbyt powoli.
-Co tak się wleczemy? - musiałam zacząć jakoś rozmowę żeby nie wyjść na gbura.
-Jeśli Ci się śpieszy możemy jechać szybciej.
-Nie, w sumie nie przeszkadza mi to. Mam jeszcze jedną prośbę.. - zauważyłam jak chłopak się spina przy tym mocniej zaciskając ręce na kierownicy.
-Hmm, słucham?
-Nie wiem gdzie się podziewa Pauline, martwię się o nią..mam nadzieję, że jest w domu, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że zostawiła by mnie samą w samym środku miasta i najzwyczajniej wróciła beze mnie, to by nie było w jej stylu - chłopak zareagował tak jakby wiedział o co go poproszę.
-Dojedziemy do domu to się przekonamy czy tam jest, jeśli nie to wtedy będziemy się martwić, zgoda?
Jego mina mówiła "spokojnie, ona jest w domu, na pewno nic jej nie jest" jakby był tego na sto procent pewny, choć jego zachowanie było jakieś dziwne, jakby był zdenerwowany i przestraszony jednocześnie. Moja ciekawość wzięła górę.
-Kim tak na prawdę jesteście?
Liam zmarszczył czoło, a wzrok skierował w szybę od strony kierowcy. Widać, że moje pytanie bardzo go zaskoczyło i najwyraźniej musiał się zastanowić nad odpowiedzią.
-Ale co masz na myśli?
-No wiesz, Ty i reszta chłopaków jesteście inni niż reszta społeczeństwa. Dobrze wiesz o czym mówię.
-Zupełnie nie wiem o co Ci chodzi, jesteśmy zwykłymi, przeciętnymi chłopakami. Zwyczajni prości ludzie, jak Ty i Pauline.
Chłopak dobrze się wykręcał lecz ja wiedziałam swoje i nie zamierzałam odpuścić, musiałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Lecz już nie zamierzałam męczyć Liama, gdyż podjeżdżaliśmy pod dom.

-Pauline, co Ty tu robisz? Dlaczego zostawiłaś mnie w samym środku miasta? Dobrze wiedziałaś, że nie znam Londynu i drogi do domu..dlaczego? - Dziewczyna siedziała na kanapie, popijając herbatę i oglądając jakiś głupi serial zupełnie jakby nic się nie stało.
-Alex, zupełnie nie wiem o co Ci chodzi, ja przecież cały czas byłam w domu, nigdzie nie wychodziłam, zastanawiałam się gdzie Ty się podziewasz dziewczyno.
-Przecież byłaś ze mną na spacerze, żeby oprowadzić mnie po mieście, proszę Cię, przecież sobie tego nie wymyśliłam! - zdenerwowana zaczęłam krzyczeć. Jak ona mogła tak kłamać, przecież nie ześwirowałam, wiem gdzie byłam i co robiłam. Kurwa, odkąd tu przyjechałam wszystko było jakieś dziwne i niezrozumiałe.
-Kto Cię przywiózł?
Cholera! Liam! Zapomniałam, miałam dać mu znać czy Pauline jest w domu i czy wszystko z nią w porządku. Wybiegłam z domu i podbiegłam do samochodu.
-Wybacz, Pauline jest w domu, wszystko jest ok, poza tym, że twierdzi, że tego wieczoru nigdzie nie wychodziła. Muszę chyba coś z nią wyjaśnić, jeszcze raz dzięki za podwózkę. Nar... - Liam przerwał mi wpatrując się we mnie jakby zobaczył coś pierwszy raz w życiu, usta miał rozdziawione a oczy prawie wyskoczyły mu z orbit.
-Kurwa! Muszę jechać, cześć...
Z piskiem opon chłopak pojechał w przeciwnym kierunku skąd przyjechaliśmy. Co to do jasnej cholery było? Co ja niby takiego powiedziałam, że tak zareagował? Nic już z tego nie rozumiałam. Miałam wrażenie, że to jakiś głupi sen, że zaraz się obudzę i wszystko będzie jak wcześniej. Wróciłam do domu żeby wyjaśnić tą całą sprawę ze zniknięciem Pauline.

~Zayn~

Liam wbiegł do domu tak rozwścieczony jak nigdy dotąd. W sumie mu się nie dziwiłem.
-Niall, Ty zjebany kretynie! Miałeś jej wymazać całą sytuację z tymi typami a nie cały spacer! Alex się czegoś domyśla!
-Kurde, sorry chłopaki, tak jakoś wyszło..nie zrobiłem tego celowo - chłopak wiedział, że źle zrobił, ale jakoś starałem się to zrozumieć, w końcu był "nowym" od jakiegoś czasu, jak ja.
-"Sorry chłopaki"?! Jaja sobie robisz? Laska się mnie pyta "Kim tak naprawdę jesteśmy" a Ty mi mówisz "sorry chłopaki"? Zeświruję zaraz.
Szczerze powiedziawszy jeszcze nigdy nie widziałem Liama w takim stanie. Zawsze wydawało mi się, że jest opanowany i potrafi się kontrolować, a zachowywał się jakby miał zaraz roznieść cały dom.
-Liam, zejdź z niego, nie jest nam łatwo, wiesz o tym, Ty jesteś najbardziej obeznany w TYCH tematach więc wyluzuj trochę. - Louis zabrał głos.
Wściekły chłopak jeszcze raz spojrzał gniewnie na Nialla i poszedł do swojego pokoju bez słowa mocno zatrzaskując za sobą drzwi.
-Nie przejmuj się stary, jakoś to wyjaśnimy - Louis wstał z kanapy, podszedł do Horana i poklepał go po plecach.
-Jeszcze raz przepraszam, starałem się.
-Wiemy, dlatego nie mamy Ci za złe - prawdę mówiąc byłem zły na niego, ale nie chciałem żeby załamywał się w takim momencie. Teraz będę musiał to wszystko wyjaśnić z dziewczynami.

~Alex~

Nie mieści mi się to w głowie. Ona w zaparte mówi, że nigdzie nie wychodziła. Czy ja wyglądam na kretynkę? Nie wydaje mi się żeby mi się to przyśniło. Od jakiegoś czasu dzieją się wkoło dziwne rzeczy, może powinnam dać sobie spokój i poczekać aż ta sytuacja sama się jakoś wyjaśni. W sumie, nie miałam innego wyjścia.
-Dobra, powiedzmy, że Ci wierzę. Teraz idę do siebie, muszę się przespać z tym wszystkim. Cześć.
-Alex...uwierz mi, na praw...
-Nie ważne. Nie chcę już o tym gadać.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę pokoju. Starałam się wszystko sobie poukładać, niestety nie za bardzo mi to wychodziło. Kładąc się na łóżko wpadł mi do głowy pewien pomysł, który może mi pomóc wyjaśnić te badziewne sytuacje.
-Cześć, z tej strony Alex, moglibyśmy się spotkać?
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
-Witaj, za 20 minut u Ciebie? Louis.
-Genialnie! Czekam.
Chłopak był punktualnie, dość dziwne, że zjawił się tak szybko, do naszego domu był spory kawałek drogi, jak już zdążyłam się przekonać jadąc wcześniej z Liamem.
-A więc jestem, o co chodzi? - chłopak uśmiał się łobuzersko spoglądając mi głęboko w oczy, zanim mu odpowiedziałam minęło parę chwil, nie mogłam się na niego napatrzeć, dopiero gdy wydobył z siebie parsknięcie udało mi się wrócić na ziemie.
-Ee, nie wiem czy ja zwariowałam czy może serio coś się dzieje tutaj dziwnego, ale wiem, że Ty wszystko wiesz i chcę poznać Waszą tajemnicę. Wyjaśnij mi o co tu chodzi.
-Nie rozumiem..co masz na myśli? - jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, dobrze wiedział o co chodzi, ale nie mógł mi tego wytłumaczyć.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi, widzę to. Mam już dość tych dziwnych, nie wyjaśnionych sytuacji, męczy mnie to a ja powoli wariuję i jak tak dalej będzie wyląduję w jakimś psychiatryku.
-Alex, pewnie Pauline Ci już mówiła, że żaden z nas nie może nic powiedzieć, uwierz mi, gdyby to zależało ode mnie wyśpiewał bym Ci wszystko, ale to chodzi o Twoje bezpieczeństwo. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, jeśli to będzie możliwe, ok? I nie naciskaj więcej proszę..przez to relacje w naszym domu trochę się pogorszyły.
Cholera! Ta moja ciekawość aż tak namieszała im w życiu? Ale jestem głupia. Pewnie myślą, że jestem jakaś pierdolnięta i nachalna.
-Jeju, nie wiedziałam, Louis, bardzo Cię przepraszam. Zresztą chłopaków też. Ośmieszyłam się. Wybaczysz mi ?
Chwila rozmowy a cała sytuacja obróciła się o 180 stopni. I to jest moja wina. Ale mi głupio..
-Nie mam czego wybaczać, zresztą jeśli chodzi o mnie to też by mnie zżerała ciekawość..rozumiem.
-Dziękuję Ci bardzo za rozmowę, wiedziałam do kogo mam napisać. - po tych słowach zbliżyłam się do chłopaka powoli, mocno go do siebie przytulając. Był zimny jak lód, ale ten chłód wydawał się być w pewnym stopniu przyjemny. Mogłabym się od niego nie odrywać. Czułam jak pod wpływem mojego dotyka Lou cały się napina.
-Nie masz za co dziękować. Cała przyjemność po mojej stronie. - chłopak mnie odciągnął od siebie na długość swoich ramion, trzymając mi ręce na ramionach.
-Czy mogłabym jutro do Was wpaść z przeprosinowym tortem?
-Jeśli z tortem to oczywiście.
Spoglądaliśmy na siebie i w tej samej chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Tak dobrze mi się z nim dogadywało, choć prawie go nie znałam. Wydawał się na prawdę interesujący.
-W takim razie do jutra.
-Do zobaczenia Lou.
Chłopak wstał z mojego łóżka i spoglądając na mnie zza prawego ramienia szedł w stronę drzwi, po czym je otworzył i zniknął.
Byłam już bardzo zmęczona, wlazłam pod ciepłą kołdrę i po chwili zasnęłam.

~Pauline~
 
Czy ja serio gdzieś zniknęłam? To pytanie chodzi mi po głowie od wczoraj. Siedziałam w kuchni popijając gorącą herbatę spoglądając w okno co jakiś czas. Przecież to nie możliwe, pamiętałabym o wszystkich. Nic nie piłam mocniejszego wczoraj więc wątpię żeby "zniknięcie" mogło od tak wylecieć mi z głowy. Postanowiłam porozmawiać jeszcze raz z Alex, która właśnie zbliżała się do kuchni. Nawet zaspana wyglądała pięknie.
-Wyspałaś się ? - zapytałam żeby jakoś zacząć rozmowę, wydawało mi się, że wczoraj była nieźle na mnie zła.
-Oj tak, przespałam całą noc, w końcu...
-Alex, ja Cię przepraszam, ale ser...
-Pauline, nie tłumacz się, to już nie ważne, zapomnijmy o tej całej sytuacji ok?
-Bo wiesz, ja serio nic nie pamiętam.
-Wiem, nie było tematu.
-Albo mi się zdawało albo wczoraj widziałam Louisa, przyszedł do Ciebie? - mówiąc to puściłam dziewczynie oczko.
-Tak, musiałam z nim porozmawiać na pewien temat.
-Pewien temat, teraz tak się na to mówi ? - wybuchłyśmy śmiechem.
-Oj przestań, nic nie było, musiałam z nim po prostu pogadać, tyle. I nie patrz się tak na mnie wariatko.
-Dobra dobra, już nic nie mówię. Słuchaj, lodówka świeci pustkami, może poszłybyśmy do sklepu co?
-Jasne, tylko pójdę się ubrać.
Za 45 minut byłyśmy już w supermarkecie. Ludzi było tyle jakby rozdawali coś za darmo. Masakra, nie lubię takiego tłoku.
-Idę po płatki śniadaniowe, a Ty idź już do kasy, myślę, że tyle na razie wystarczy, ten harmider już mnie męczy - mówię do Alex po czym idę w stronę półek z płatkami.
Tyle tego było że nie wiedziałam które wybrać, nagle poczułam jak ktoś staje za mną, wyciąga rękę nad moją głową, ściąga czekoladowe płatki i trzyma je przed moimi oczami mówiąc:
-Myślę, że te są najlepsze.
Po głosie dobrze wiedziałam kto to.
-Hmm, Zayn zna się na płatkach, a to ci heca. - spoglądam na chłopaka z uśmiechem trzymając w dłoniach podane mi płatki - wcześniej nie mogłeś na nie patrzeć.
-Aj, wiesz, upodobania czasem się zmieniają. - chłopak się uśmiecha a ja nie potrafię oderwać wzroku od jego pięknej twarzy.
-Muszę iść do kasy, Alex już na mnie czeka.
-Więc chodźmy.
-Ooo, Zayn, jak miło Cię widzieć - wyrwała Alex.
-Macie może dzisiaj trochę wolnego czasu by do nas zawitać? - z nutą nadziei w głosie zapytał chłopak.
-Myślę, że tak. W sumie dobrze się składa, bo i tak obiecałam Louisowi, że do Was wpadnę - ciągnęła Alex.
-A widzisz, jak chcecie mogę Was podwieźć do domu, odłożycie zakupy i pojedziemy do nas co?
-Nie ma sprawy. - bąknęłam pod nosem. W tamtej chwili czułam, że wraca mój stary przyjaciel.

-Chłopaki są w domu? - zapytałam poprawiając się na fotelu w samochodzie.
-Tak, są wszyscy.
-Gdzie byliście wczoraj wieczorem? - nagle odzywa się Alex. Zayn cały się spiął, widać, że to pytanie go bardzo wytrąciło z rozmyślań, długo zastanawiał się nad tym co ma odpowiedzieć.
-Poza Liamem, pojechaliśmy do znajomych, dopiero co się przenieśli do Londynu z Irlandii i chcieli się w końcu spotkać.
Znałam Zayna od dawna i wiedziałam, że kłamie jak z nut, ale nie miałam zamiaru drążyć tematu. Już wiele rzeczy mnie rozczarowało odkąd tu przyjechałam, nie miałam zamiaru dowalać sobie jeszcze bardziej. Alex nic nawet nie odpowiedziała, pewnie połknęła haczyk.
Powoli dojeżdżaliśmy na miejsce i gdy mieliśmy już wjeżdżać na podjazd zauważyłam jak Niall i Harry wydzierają się na jakichś dwóch typów, którzy strasznie mi przypominali piątke moich przyjaciół. Tak sami bladzi, tak samo..dziwni. Jeden nawet zaczął warczeć i wykrzykiwać "To jeszcze nie koniec, popamiętacie! Nie zdziwcie się jak i wy stracicie kogoś bliskiego". Zayn usłyszawszy to zamiast skręcić pod dom zawrócił w stronę z której przyjechaliśmy. Bąknął tylko:
-Musimy przełożyć nasze spotkanie.

W końcu jest 5 rozdział! Trochę mi czasu zajął, ale myślę, że treść Wam to wynagrodzi :)
Jak ferie mijają? Został Wam jeszcze tydzień ahh, ale pocieszę Was, że ja wracam dopiero 24 lutego :D
Jak podoba się rozdział?
Korzystając z okazji, chciałabym złożyć naszemu najmłodszemu członkowi zespołu One Direction Harremu wszyyyyyystkiego co najlepsze! Ze starego nastolatka stał się młodym dorosłym facetem!




środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 04

~Pauline~

Poczułam się jakby cały mój świat zawalił się na nowo. Pytania same nasuwały mi się na myśl. Co ja znów zrobiłam nie tak? Co w ogóle miało znaczyć te "przepraszam" i po jaką cholerę mnie rani a później za wszystko przeprasza? Nic z tego nie rozumiałam. W tamtej chwili chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Mina Alex mówiła sama za siebie, najwyraźniej też nie wiedziała co to wszystko miało znaczyć. Pozostali domownicy spuścili tylko głowy, nie mieli odwagi spojrzeć nam w oczy. Oni coś wiedzieli, ale tak samo jak Zayn nie mogli nic ujawnić. Nie wiem czy mam się przyzwyczajać do tej myśli, że nigdy nie dowiem się o co tak na prawdę chodzi czy lepiej dać sobie z tym wszystkim spokój i wrócić do Miami do mamy. Radość z mojego powrotu do Londynu minęła odkąd zobaczyłam Zayna pierwszy raz w sklepie, a raczej jego dziwne zachowanie z tamtego dnia. Nawet studia nie cieszyły mnie tak jak wcześniej. Teraz to ja jestem rozdarta. Jak on. Uciec czy zostać? ...przy nim.
-Wiecie co, lepiej będzie jak ja Was odwiozę do domu. Tylko o nic nie pytajcie. Proszę - z nutą smutku i przerażenia w głosie odezwał się Niall.
-Chcę być już w domu. - po tych słowach otworzyłam drzwi i jak najszybciej stamtąd wyszłam. Nie zwracając nawet uwagi czy ktokolwiek za mną idzie. Chciałam po prostu wyjść.

Po upływie 20 minut byłyśmy już w domu. Łzy same napływały mi do oczu i nawet nie starałam się ich zahamować, leciały jedna za drugą po policzkach. Siedząc na kanapie w salonie mocno przyciskałam do siebie poduszkę wycierając w nią słone krople. Patrząc na Alex wiedziałam, że muszę jej powiedzieć o wszystkim co powiedział mi Zayn. Może ona z tej całej głupiej sytuacji miałaby jakieś rozsądne wytłumaczenie.
-Alex, chcę z Tobą porozmawiać - dziewczyna stała w kuchni udając, że robi coś pożytecznego. Po moich słowach zielonooka obróciła się w moją stronę, podeszła do kanapy i usiadła przy moim boku przytulając mnie mocno do siebie.
-Pauline, jeśli nie masz na to teraz siły wcale nie musisz tego robić, wyobrażam sobie jak się teraz czujesz.
-Nie. Chcę Ci teraz wszystko opowiedzieć.
-W takim razie idź do mojego pokoju, ja zrobię nam herbatę i zaraz do Ciebie przyjdę - nie chciałam się ruszać z tej sofy ani na krok, chciałam tam zostać, opatulona kocem z ciepłą herbatą w ręku. Wstałam jednak niechętnie i ruszyłam jak na skazanie w stronę pokoju przyjaciółki. Nogi miałam ociężałe jakby ktoś przywiązał do nich wielkie betonowe kule żebym nie mogła się ruszać. Jedna rzecz podnosiła mnie wtedy na duchu i pozwalała żebym nie sfiksowała do końca. Rzecz która powinna być najważniejsza i najcenniejsza. Przyjaźń. Moja przyjaźń z Alex wydawała się taka prawdziwa. Choć kiedyś myślałam, że takie przywiązanie jak moje i Zayna też jest czymś wielkim i trwałym...

~Zayn~

-Jestem. strasznym. potworem! - akcentując każde słowo uderzałem pięścią o blat biurka - Co ja sobie kurwa wyobrażałem? Że będąc TYM będę mógł normalnie funkcjonować przy niej czy przy kimkolwiek normalnym? Ona pewnie teraz siedzi i myśli, że znów coś zrobiła nie tak. Nie chcę żeby się obwiniała za moje zjebane zachowanie, które trudno jest mi opanować - moje emocje wzięły górę. Czułem się jak bezużyteczny pasożyt, który cały czas robi wszystko nie tak, pasożyt który jednak ma dobre intencje jednak nic mu nie wychodzi. Moje ciało całe drżało ze zdenerwowania a moja skóra na rękach zrobiła się bledsza niż kiedykolwiek od zaciśniętych dłoni. 
-Zayn, początki nie są łatwe, ja, Harry i Niall też przez to przechodziliśmy. Dobrze wiesz, że to była konieczność, musisz się z tym teraz pogodzić i do tego przyzwyczaić. Louis jakoś dał radę.
-Gówno wiecie jak to jest! Jestem jaki jestem, ale uczucia mi zostały, prawdziwe, szczere uczucia tkwią we mnie i niszczą mój cały wewnętrzny spokój, nic o tym nie wiecie, NIC! - starałem opanować trochę moje ciało lecz jeden z braci wyprowadził mnie doszczętnie z równowagi.
 -Ciebie do końca pojebało?! 
-Ej, o co chodzi? - nagle wyrwał się Niall. 
-Sorry, ja wychodzę, niech to pan wielce rozsądny Harry powie Wam jakie mu głupie myśli przechodzą przez głowę. Narazie - wychodząc z pokoju zatrzasnąłem za sobą drzwi. Nie mogłem pojąć jak on mógł sobie o tym pomyśleć. Ciekawe jakbym musiał się przed NIMI tłumaczyć. Przecież tu już nawet nie chodzi o mnie czy o chłopaków. Życie Pauline od chwili gdyby dowiedziała się o NAS byłoby zagrożone, a ja nie mogłem jej stracić i nawet nie miałbym jak jej pomóc. Starałem się rozważać plusy tego z czym wyskoczył Harry. Z pewnością byłoby nam łatwiej gdyby Pauline o wszystkim wiedziała, lecz wtedy musiałaby stać się taka jak my, a jej życie jest dla mnie cenniejsze niż moje. Może gdybym zniknął na jakiś czas wszystko by się uspokoiło a ja przemyślałbym sobie wszystkie za i przeciw tej całej sytuacji ... w tamtym momencie byłem w czarnej dupie.

 ~Alex~

-Po tym co mi powiedziałaś wydawałoby się, że wszystko jest na prawdę w porządku. Tylko ta dziwna reakcja na bliskość z Tobą..widać, że nie spodziewał się tego. I te głupie "przepraszam". Na pewno jest mu z tym ciężko, to widać gołym okiem. Wszystko by wskazywało na to, że on nie potrafi kontrolować swoich emocji. Sprawia mu to wielki trud. On zawsze był taki?
-Właśnie chodzi o to, że nigdy! Zawsze pierwszy pchał mi się w ramiona gdy tylko była okazja. Zaczyna mi się to nie podobać. Może to Ci kolesie go tak zmienili, jak myślisz?
-Bardzo możliwe, jeszcze z nimi mieszka to już w ogóle mają na niego bardzo duży wpływ. Jestem ciekawa kto albo co zrobiło z niego takiego dziwaka. Może powinnyśmy się tym bardziej zainteresować co?
-Nie wiem czy to jest najlepszy pomysł. Wolałabym usłyszeć prawdę z jego ust niż drążyć temat jak stanowczo powiedział, że o niczym nie mogę się dowiedzieć. Boję się, że będzie na mnie serio zły. Nie chce go stracić przez moją wścibskość.
Z jednej strony Pauline miała rację, choć z drugiej przecież nie będzie żyła w ciągłej niepewności i strachu przed kolejnym złym posunięciem Zayna. Ja jednak chciałam wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. W końcu też znałam tych chłopaków i widziałam tą całą sytuację. Należą mi się wyjaśnienia..miałam pewien plan.
-Dobrze, masz rację, to nie ma sensu. Nie słuchaj mnie, gadam jakieś głupoty.
-Przestań, też widzę, że Cię to gryzie.
-Z pewnością nie tak jak Ciebie.
Dziewczyna tylko posłała mi wymuszony uśmiech. Znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, że chciała teraz zostać sama. Była zupełnie inna niż ja. Gdybym była na jej miejscu starałabym się żeby ktoś bliski siedział ze mną bez przerwy. Chwile samotności z rozdartym sercem byłyby bardzo uciążliwe i przytłaczające.

Przez parę kolejnych dni nic szczególnego się nie działo. Pauline siedziała przybita, a Zayn nie dawał znaków życia. Pewnie było mu strasznie głupio. Ona zapewne myśli, że chłopak nie chce jej już znać i takie tam. Cała Pauline. Często myśli o najgorszym. W końcu gdyby miał ją gdzieś to by nie przepraszał za ten "wybryk".

Dzisiaj chciałam bliżej poznać Londyn. Miałam nadzieję, że Pauline będzie w stanie wypełznąć spod koca pod którym siedziała już ładne parę dni i oprowadzić mnie trochę po stolicy. Wstawała jedynie z powodu potrzeb fizjologicznych. Z dnia na dzień było mi jej bardziej żal. Żadna dziewczyna nie chciałaby znaleźć się na jej miejscu. Chciałam ją jakoś od tych wszystkich przytłaczających myśli wyciągnąć.
-Pauline, mam wielką prośbę do Ciebie.
-Wal śmiało - głos miała zachrypnięty i mówiła przez nos..znów płakała.
-Pomyślałam sobie, że może miałabyś ochotę oprowadzić mnie trochę po Londynie. Nie chcę się zgubić a chodzenie na spacery tylko po osiedlu robi się nudne - byle jaki pretekst, ale lepszy taki niż żaden.
-Daj mi 10 minut i zaraz do Ciebie zejdę, muszę się trochę ruszyć, bo zastygnę w tym łóżku na dobre.
Reakcja dziewczyny trochę mnie zaskoczyła. To było prostsze niż myślałam.

Widać, że udało mi się wyrwać Pauline z przygnębiającego życia w czterech ścianach. Czasem nawet się uśmiechała, gdy pokazywała mi miejsca, które kojarzyły jej się jedynie z przyjemnymi zdarzeniami. Myślę, że częściej będziemy musiały wychodzić na takie spacery. Duma mnie rozpierała, właśnie taki rezultat tego oprowadzania chciałam uzyskać. Jasne niebo powoli zaczęło przybierać szaroczarne barwy. Londyn o tej porze wyglądał na prawdę nieziemsko. Z dala było widać wielkiego Big Bena, który oświetlony był od samego dołu ku najwyższemu wierzchołkowi. Nigdy nie przepuszczałam, że znajdę się tu z moją przyjaciółką. Cholera! Coś nagle przeleciało obok mnie z taką prędkością, że choćbym bardzo chciała to za nic nie zauważyłabym co to było.
-Pauline? Gdzie Ty jesteś? To nie jest zabawne, wyłaź! - mój głos łamał się z przerażenia a ja kręciłam się wkoło szukając dziewczyny. Martwiłam się. Robiło się coraz ciemniej a moje serce dudniało jak oszalałe. Przechodząc przez te wszystkie uliczki i zakręty żaden obcokrajowiec nie obczaiłby drogi do domu. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, musiałam przysiąść na najbliższej ławce. Jak na złość telefon zostawiłam  w domu podłączony do ładowania. Siedząc tak zmarznięta starałam myśleć racjonalnie. Okolica w jakiej się znajdowałam wydawała się być znajoma. Właśnie tu przechodziłam z Louisem podczas naszego porannego spaceru po imprezie. Drogę do ich domu dobrze zapamiętałam. W tamtej chwili nic innego nie przychodziło mi do głowy. Ruszyłam w jedynym znanym mi kierunku myśląc, że może Pauline będzie właśnie tam..

~Pauline~

Widziałam tylko ciemność. Czułam mocno uciśnięty materiał zakrywający moje oczy. Złączone ręce miałam zaklejone taśmą, podobnie jak nogi i usta. Leżałam na lodowatej podłodze a jakaś dziwna rzecz wbijała mi się w plecy. Starałam się wydobywać jakieś dźwięki, lecz po pomieszczeniu odbijało się głuche echo moich skomleń. Miałam wrażenie jakbym leżała tam parę ładnych godzin. Nie wiedziałam jak to wszystko się stało. Ostatnie co zapamiętałam to jak szłam z Alex uliczką niedaleko Big Bena po czym poczułam mocne uderzenie w brzuch, wtedy mój obraz rozmazał się i od tamtego momentu nic kompletnie nie widziałam. Miałam wrażenie jak moje nogi odrywają się od ziemi. Wszystko działo się tak szybko, że Alex nawet nie zauważyła kiedy zniknęłam. Powoli czułam jak odpływam. Obudziłam się dopiero w nieznajomym miejscu. Cała ta akcja wyglądała jak z jakiegoś horroru, miałam jedynie nadzieję, że jakiś psychol nie będzie chciał mnie zgwałcić i posiekać na kawałki po czym przechować moje części ciała w słoikach z jakimś dziwnym płynem. Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Starałam się zachować spokój mając nadzieję, że zaraz ktoś znajomy się zjawi i mnie uwolni z tych wszystkich uciskających taśm. Zastanawiałam się, kto byłby na tyle zdesperowany żeby mnie porywać. Jestem tu od niedawna, a przed wyjazdem do Miami nie przypominam sobie żebym komuś zaszła za skórę. Moje mięśnie zaczęły drętwieć, musiałam choć trochę postarać się uwolnić. Wykonując dziwne ruchy usłyszałam stukanie czyichś butów. Były to mocne, stanowcze kroki. Moje serce podchodziło mi do gardła. Głos który usłyszałam wydawał się być opanowany, spokojny.
-Nasza biedna Pauline, jak widać Twój Zayn nie stara się Cię chronić. Taki z niego przyjaciel, nie ładnie.
W tamtej chwili poczułam jak ktoś zrywa mi taśmę z ust. 
-Aaaałaaa!! Gdzie ja jestem i kim Ty do chuja jesteś?! -Wydzierałam się na tyle ile miałam sił. Zaczęłam kontynuować dziwne ruchy, które były intensywniejsze od poprzednich. Na marne.
-Ale skąd te nerwy moja droga? Widać, że mamy do czynienia z silną rasą człowieka. - męski głos przemawiający do mnie robił się coraz groźniejszy, dało się odgadnąć, że nie byliśmy w pomieszczeniu sami. Słychać było dziwne szmery i chichoty innego nieznajomego. Starałam nie okazywać strachu. 
-Wypuść mnie, po co mnie tu trzymasz i co masz wspólnego z Zaynem? - w spokoju chciałam wyciągnąć z faceta co łączy go z chłopakiem.
-Hmm, chcieliśmy wystawić Twojego przyjaciela na próbę. Zastanawiamy się czy jest godny tytułu...
Mężczyzna nie kończąc zdania nagle zawył z bólu. Wtedy usłyszałam głos Zayna.  
-I jak się teraz czujesz? Hmm? Boli? 
-Aaaa! Jak cholera! Puszczaj mnie kurwa! - nieznajomy musiał na prawdę bardzo cierpieć. Nagle opaska z moich oczu zniknęłam a ja ujrzałam twarz Liama.
-Wstawaj, spadamy stąd! 
- A co z Zaynem? - głos miałam stłumiony. 
-Nie martw się o niego, chłopaki mu pomogą.
 Szatyn pomógł mi wstać a ku moim oczom ukazały się sylwetki wszystkich chłopaków, którzy otoczyli nieznajomych mężczyzn. Okazało się, że było ich dwóch. Twarze mieli tak samo blade jak moich wybawców. Cała szóstka warczała na siebie jak jakieś zwierzęta. Z miny Zayna można było odczytać, że był wściekły aż do tego stopnia by kogoś zabić. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nie wiedząc kiedy znów poczułam jak unoszę się w powietrze, cała sytuacja znów się powtórzyła..przed oczami zrobiło mi się ciemno...odpłynęłam. 


Jestem z 4. rozdziałem! Jak Wam się podoba? Trzyma w napięciu? Myślę, że może pogłębiać Waszą ciekawość nad chłopakami i dalszymi losami Alex i Pauline :) 
Pamiętajcie, że jeśli KOMENTUJECIE to powiększacie moją MOTYWACJĘ do pisania dalszych rozdziałów :) Widząc małą liczbę komentarzy pisanie dalszych części nie ma sensu, a pisanie samej sobie wcale nie jest przyjemne, pamiętajcie, że robię to dla Was i staram się jak mogę.
buziaki. x





czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 03

 Wyglądem przypominał anioła stróża. Zresztą cała piątka była dziwnie do siebie podobna. Nie miałam siły wypowiedzieć ani jednego słowa. Kątem oka zauważyłam, że Alex leży na kanapie ledwo żywa. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Byłam bezsilna. Powoli cały obraz przed oczami zaczął mi wirować. Odleciałam, widząc zbliżającą się sylwetkę Zayna.

~Alex~

Czułam się jakby przez moją głowę przebiegło stado rozdrażnionych słoni. Pulsująca krew w mojej głowie była nie do zniesienia, co nie wspomnę o zawirowaniach obrazu za każdym razem gdy tylko otwierałam oczy. Jednak najdziwniejsze było co innego. Obudziłam się w zupełnie obcym dla mnie pomieszczeniu, którego nie przypominałam sobie u Pauline w domu. Leżałam w dużym łożu małżeńskim, przykryta byłam puchową kołdrą w kolorze błękitu. Po obu stronach łóżka znajdowały się szafki nocne, które samym swoim wyglądem robiły wrażenie, nawet nie chciałam wiedzieć ile taka jedna mogła kosztować. Wszystkie ściany były pomalowane na jasny odcień brązu a na przeciwko "mojego" łóżka był zamontowany elektryczny kominek. Gdzie ja do cholery jestem? - mruknęłam pod nosem. Stawiając jedną nogę na podłodze poczułam, że jest strasznie zimna, pewnie wykonana z marmuru czy innego równie drogiego kamienia. Nie chciałam tego roztrząsać. Interesowało mnie jedynie co robię w tym miejscu i czyj jest ten pokój, jeśli pokojem mogę go nazwać. Usiadłam na brzegu łóżka. Trudno było mi jeszcze utrzymać pionową postawę ciała. Nagle usłyszałam pukanie.
-Hmm, proszę?
-Hej, mam nadzieję, że Cię nie obudziłem, myślałem, że jeszcze będziesz spała, chciałem Ci tylko przynieść tabletki na ból głowy i wodę do popicia.
-Emm, dzięki. - nic więcej nie mogłam z siebie wydusić, byłam przestraszona, bo nie wiedziałam kim był ten koleś i co ja u niego robiłam.
-Tak w ogóle jestem Louis - chłopak podał mi swoją dłoń. Była zimna i strasznie blada, zresztą jak on cały. Wyglądał jak porcelanowa lalka, taka, którą mama w dzieciństwie kupowała mi na rynku. Wtedy były bardzo modne.
-Jestem Alex, mogę wiedzieć gdzie mnie znalazłeś i dlaczego mnie tu przytargałeś? - na odpowiedzieć nie musiałam długo czekać.
-Wczoraj razem z Pauline nieźle zabalowałyście, razem z Harrym, Liamem, Niallem i Zaynem zabraliśmy Was do nas żebyście się spokojnie wyspały. 
-Dlaczego nie zawieźliście nas do domu? Ejj, powiedziałeś Zayn? Czyżby w końcu zainteresował się swoją przyjaciółką? 
-Chciał jej tylko pomóc. Przecież nie była dla niego byle kim, a do domu Was nie zawieźliśmy, bo wiadomo jakie głupoty przychodzą pijanym ludziom do głowy, a tak to mieliśmy Was na oku.
Miło z jego strony. Był bardzo sympatyczny i uprzejmy. Dopiero gdy chłopak miał zamiar wychodzić zauważyłam, że siedzę w samych gaciach i o wiele za dużej koszulce, która sięgała mi prawie do kolan. Ale wstyd!
-To ja już wyjdę a Ty pójdź się odświeżyć, łazienkę masz za drzwiami koło kominka. Twoje ubrania leżą na umywalce. Jak skończysz przyjdź na śniadanie, czekamy tam na Ciebie wszyscy.
Po tych słowach chłopak uśmiechnął się przyjaźnie i opuścił pomieszczenie. Miał coś takiego w sobie, co nie pozwalało mi oderwać od niego wzroku. Przypominał trochę Zayna. Ciekawe jak wyglądała tamta trójka. 
No nic, musiałam w końcu się jakoś ogarnąć. Poszłam do łazienki jak zalecił mi Louis. Czyżby coś sugerował mówiąc, że mam się iść odświeżyć? Aż tak ode mnie śmierdziało? Wolałabym tego nie wiedzieć. Po 20 minutach byłam już jako tako odświeżona i gotowa do poznania reszty domowników. Ciekawe czy Pauline już siedziała razem z nimi, wystarczyło tylko otworzyć drzwi i się przekonać.
-Dzień dobry Panno Alex - przywitał mnie farbowany blondyn siedzący przy stole gdzie siedziała pozostała czwórka sexi bohaterów z klubu.
-No hej, hmm, gdzie jest Pauline?
-Też dopiero co wstała, jeszcze się ubiera - tym razem głos zabrał na krótko ścięty szatyn. 
Cała piątka była nieziemsko przystojna. Każdy detal ich ciała był perfekcyjny. Nie mówiąc o ubraniach, które na pewno były z najwyższej półki. Dziwnie się przy nich czułam, jak taka uboga sierota w zupełnie innym świecie. To było straszne. Co ta Pauline tak długo robiła w tej łazience? Czy nie wie, że może być mi niezręcznie tu z nimi siedzieć? 
-Siadaj koło Louisa, specjalnie zajął Ci miejsce obok siebie, cwaniaczek - chłopak z nienagannymi lokami nieco się roześmiał. 
-Harry! - chłopak obok którego miałam usiąść chwycił kromkę chleba i rzucił nią w loczka. Wyglądało to zabawnie.
Z łazienki właśnie wyszła Pauline. Wyglądała na zmarnowaną, lecz starała się tego nie okazywać. Ja nie miałam zamiaru się z tym kryć, bo czułam się strasznie. Obie grzecznie usiadłyśmy na wolnych miejscach tam gdzie były dla nas "wyznaczone".
-Masz jeszcze na tyle siły by zrobić sobie kanapkę? - Zayn pytając Pauline był bardzo poważny, chyba jako jedyny z tej całej paczki.
-Mam o wiele więcej siły niż Alex jak tak na nią patrzę - Pauline spojrzała na mnie z lekko niewyraźnym wyrazem twarzy. Widziałam, że coś ją gryzie, zresztą tak samo jak Zayna. Obydwoje wyglądali na przybitych. Miałam nadzieję, że dziewczyna wszystko mi wyjaśni gdy tylko wrócimy do domu.
-Oj, to na pewno, jestem wykończona - bąknęłam pod nosem po czym wstałam od stołu.
-Muszę się trochę przewietrzyć, kręci mi się jeszcze w głowie.
-Ja też bym się trochę przewietrzył - odezwał się Louis. Zauważyłam, że Harry puścił mu oczko. Chłopak wyglądał na totalnego kobieciarza. Nie lubiłam takich cwaniaków, ale z jego wyglądem wcale mu się nie dziwie, też bym korzystała gdybym TAK wyglądała.
-Zaraz wrócicie? - z przerażeniem w oczach odezwała się Pauline.
-Góra 20 minut i zaraz wracam, emm, tzn wracamy - uspokoiłam przyjaciółkę po czym udałam się za nowo poznanym kolegą gdyż nie wiedziałam gdzie są główne drzwi, paranoja.

~Pauline~

Pierwsze co przeszło mi przez myśl to: Alex nie zostawiaj mnie tu samej! Byłam strasznie zdenerwowana tą sytuacją, bo patrząc na Zayna wiedziałam, że coś jest nie tak. Bałam się go lecz chciałam wiedzieć co tak na prawdę ukrywa przede mną. Co się zmieniło? Rozwiązanie było tylko jedno..
-Zayn mogę Cię prosić na słówko? - udało się, po długich staraniach i męczarniach jakoś to z siebie wydusiłam.
Chłopak jedynie skinął głową i wstał. Wyszedł na wielki taras bez słowa.
-Idź do niego, jest mu ciężko, uwierz mi, tylko idź i z nim pogadaj - po chwili odezwał się farbowany blondyn. Reszta jasnoskórych dziwnie spoważniała po czym wszyscy w tym samym czasie wrogo spojrzeli na chłopaka.
-Tak, już..już idę.
Serce waliło mi jak oszalałe. Jak przed jakimś poważnym egzaminem w szkole czy zawodach sportowych, zresztą co ja gadam, to było o wiele gorsze. Właśnie powoli człapiąc w stronę tarasu czułam się jakbym szła w paszczę lwa, pięknego, przystojnego, idealnego lwa. Przez chwilę pomyślałam żeby się zawrócić i uciec z tego domu gdzie pieprz rośnie, ale to nie było rozwiązanie. Trzeba było stanąć twarzą w twarz z prawdą. Stawiając pierwszy krok na kafelki tarasu przerażenie zaczęło stopniowo spadać. Zayn odwrócił się w moją stronę uśmiechając się lekko. Widząc jego unoszące się kąciki ust to jak wylać miód na moje serce. Wtedy zauważyłam w nim coś czego nie widziałam wcześniej. Moje serce zaczęło bić mocniej. To już nie był stres czy przerażenie, było to coś nowego i przyjemnego, lecz trudno mi było to nazwać, chciałam jedynie żeby to trwało wiecznie.
-Zamknij proszę drzwi balkonowe, w tym domu mieszkają same gumowe uszy.
Po wykonanej przeze mnie prośbie, chłopak wziął mnie za rękę by zaprowadzić mnie na koniec tarasu żeby nikt nam nie przeszkadzał.
-Słuchaj Zayn, ja chcę tylk... - w tamtej chwili chłopak wciął mi się w wypowiedź.
-Pauline, wiem, że moje zachowanie było dla Ciebie wielkim szokiem, że co jak co, ale po mnie byś się tego nie spodziewała. Wybacz, że nie odpowiadałem na Twoje SMS i telefony. To też jest dla mnie trudne. Gdybym mógł powiedział bym Ci wszystko, dosłownie wszystko jak za dawnych lat, lecz moje życie zmieniło się nie do poznania, jak już sama zauważyłaś z grubsza. Nie mieszkam już z rodzicami, poznałem tych czterech pajaców, którzy tak na prawdę są główną przyczyną przez którą nie mogę Ci niczego mówić, muszę chronić ich i siebie. Nawet nie wiesz co czułem gdy Cię ujrzałem wtedy w sklepie. Nie potrafię wyjaśnić tego dziwnego uczucia, wiem tylko jedno, coś w mojej głowie mówi mi żebym uciekał stąd jak najdalej, ale serce każe mi tu zostać i być przy Tobie co by się nie działo, choć jest to dla mnie trudne i w pewnym stopniu niezrozumiałe. Wiem, że bardzo Cie zraniłem, ale w takim wypadku decyzja należy do Ciebie..jeśli nie chcesz mnie więcej widzieć to powiedz, usunę się na zawsze z Twojego życia. Chcę żebyś wiedziała, że jest mi głupio i przykro. Wybacz mi.
Po wysłuchaniu tego długiego monologu łzy same napływały mi do oczu. Jeszcze nigdy nie usłyszałam czegoś tak dziwnego a zarazem pocieszającego. On chce być przy mnie i mnie chronić. Zastanawiało mnie jedynie to, że on nadal wciąż coś przede mną ukrywa. Choć w tamtej chwili nie interesowało mnie to. Liczył się tylko ten cudowny moment.
-Możesz mnie teraz przytulić?
-Jasne aniołku, z wielką przyjemnością - o tak, tego wtedy potrzebowałam najbardziej. Znaleźć się w ramionach jednej z najważniejszych osób w moim życiu.
-A teraz chodź, bo jeszcze sobie pomyślą, że z nadmiaru emocji wyleciałaś przez balkon - chłopak uśmiał się łobuzersko. Właśnie za takim Zaynem tęskniłam.

~Alex~

Reakcja Louisa bardzo mnie zaskoczyła. Nie powiem, było to bardzo miłe z jego strony, że chciał mi potowarzyszyć. Jako jedyny z tej piątki wydawał mi się najnormalniejszy.
-Jak Ci się podoba Londyn? - chłopak niespodziewanie zaczął rozmowę.
-Szczerze mówiąc Pauline nie oprowadzała mnie po mieście, znam mniej więcej naszą okolicę.
-Wtedy co poszłaś szukać Zayna tak? - to pytanie lekko mnie zdziwiło. Czy oni wszyscy muszą o sobie wszystko wiedzieć czy to ja mam coś z głową i przesadzam?
-Można tak powiedzieć.
Chłopak widział moją zażenowaną reakcję i nie zaczynając żadnego nowego tematu resztę spaceru przemilczeliśmy.  Nie trwał on zbyt długo, bo obiecałam Pauline, że wrócę jak najszybciej. Po jej minie dało się zauważyć, że nie była zadowolona, że wychodzę i zostawiam ją samą.. w pewnym sensie.
-Zapraszam do środka - dżentelmeńskim ruchem chłopak otworzył przede mną drzwi. Wszyscy siedzieli przy stole nieźle ubawieni. O dziwo Pauline też śmiała się w najlepsze. Ostatnio widziałam ją taką rozradowaną gdy dowiedziała się, że wraca do Londynu. Wiedziałam dobrze, że opowie mi wszystko po powrocie do domu więc nie chciałam drążyć tematu przy wszystkich.
-Jak spacer? Udał się? Gdzie poszliście? - ledwo co weszliśmy do środka Harry zasypywał nas pytaniami. Co za typ! Czy on wszystko musi wiedzieć?
-Dobrze. Tak. Daleko. - odpowiedziałam pokrótce na każde z jego pytań.
-Rozumiem, ta odpowiedź miała znaczyć "Koleś! To nie Twoja sprawa", już siedzę cicho - chłopak rozłożył beztrosko ręce. Ale on jest spostrzegawczy, dobrze, że ma świadomość jaki jest wścibski.
-Bardzo kumaty z Ciebie chłopak - uśmiechając się łobuzersko puściłam mu oczko. Nie wiem dlaczego, ale w tamtej chwili poczułam się jakbym znała ich od zawsze. Niby to nasze pierwsze spotkanie a dogryzaliśmy sobie jak starzy przyjaciele. To było w pewnym stopniu przyjemne uczucie.
-W ogóle gdzie nasze maniery! Mamy tutaj nowych gości a nawet się nie przedstawiliśmy! - głos zabrał blondynek. Każdy chłopak jak jeden mąż wstał z krzesła po czym wszyscy podeszli do nas się przedstawić. Dowiedziałam się, że ten przeuroczy blondynek miał na imię Niall, krótko ścięty i chyba najcichszy z nich wszystkich szatyn to Liam a resztę chłopaków z imion już znałam, ale to nie zmienia faktu, że każdy z nich podszedł do mnie i się grzecznie przedstawił.
-Wiecie co, było nam strasznie miło, ale chyba powinnam już z Alex wrócić do domu, nie będziemy cały dzień siedzieć Wam na głowie, zresztą chciałybyśmy trochę odpocząć i zregenerować siły po tej całej szopce na imprezie - widać, że chęć opowiedzenia mi wszystkiego rozpierała Pauline od stóp do głów. Widać jaka była szczęśliwa, a ciekawość moja coraz bardziej wzrastała.
-My nie wiemy co to jest siedzenie komuś na głowie, u nas będziecie zawsze mile widziane, Zayn Wam wyśle numery telefonów każdego z nas i gdy najdzie Was ochota na wizytę to piszcie - to chyba najdłuższe zdanie jakie usłyszałam do tej pory z ust Liama.
-To bardzo miłe z Waszej strony, na pewno będziemy się odzywać. Dziękujemy Wam bardzo za pomoc, postanowimy się jakoś odwdzięczyć - nie wiem czy z tym odwdzięczaniem nie przesadziłam, ale gdyby nie oni to nie wiadomo co by się z nami działo i gdzie byśmy wylądowały.
-Odwiozę Was do domu, nie będziecie się teraz tłuc autobusami przez całe miasto - z miłą propozycją wyskoczył Zayn, która była nam całkowicie na rękę.
-Jeju, byłoby super, dzięki Zay! - nagle Pauline rzuciła się chłopakowi na szyję, a jego reakcja zadziwiła nas obie. Chłopak wykrzyknął głośne NIE, po czym odskoczył na dobre pięć metrów w tył. Co to było? Przecież to fizycznie niemożliwe. Mulat spojrzał na wszystkich po czym wszedł do jakiegoś pomieszczenia mówiąc tylko: przepraszam...


Jestem z rozdziałem 3:) I jak Wam się podoba? Myślę, że rozdział nie jest najgorszy. Mam nadzieję, że Wasza ciekawość choć trochę wzrosła od poprzedniego rozdziału. Liczę na komentarze!
KOMENTARZ=MOTYWACJA. Bez motywacji nie ma nic. 
P.S. Chciałam bardzo podziękować Paulinie: let-us-fight-for-our-love.blogspot.com za nominację w Libsten Awards! Byłam mile zaskoczona i jeszcze raz bardzo dziękuję! Postaram się Was nie zawieźć :) buziaki xx

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 02

Nie mogłam uwierzyć w żadne słowo Pauline. Było to dla mnie niepojęte. Jak można totalnie zlać osobę, z którą żyło się prawie jak brat z siostrą. Jedynie nie mieszkali razem, byli zżyci nawet bardziej niż my teraz. Pauline nawet twierdziła, że Zayn się w niej podkochiwał, lecz nigdy jej tego nie powiedział. Trudno było mi dać jej radę czy jakkolwiek pocieszyć, bo nigdy tego nie doświadczyłam
-Nie wiem co mam teraz myśleć i jak się zachowywać w takiej sytuacji jaka miała miejsce dzisiaj czy wczoraj w sklepie - odezwała się po dłuższej ciszy Pauline.
-Może powinnaś następnym razem do niego podejść i wyjaśnić tą całą sytuację. Jeśli będzie taki jak do tej pory i nie odezwie się słowem i zniknie jak to było przez ostatnie wasze "spotkania" to może powinnaś sobie odpuścić i postarać się o tym nie myśleć, spróbuj.
-Nie jestem przekonana czy byłabym na tyle odważna by do niego podejść po tym wszystkim, a nawet jeśli, bym już podeszła to nie wiedziałabym od czego zacząć.
-Jeśli zależy Ci na wyjaśnianiu tego jego zjebanego zachowania to myślę, że nie ma innego wyjścia jak rozmowa z nim.
-Yhh, ja to wiem - wyglądała na bardziej przerażoną wypowiadając te słowa - nie chce już o tym gadać. Nie obraź się, ale chciałabym teraz zostać sama.
-Nie ma sprawy, już mnie nie ma. - wstałam z łóżka, pocałowałam ją w policzek i zeszłam na dół. Było mi jej na prawdę szkoda. Tak się cieszyła, że tu przyjechała a tu taka przykra niespodzianka. Przez głowę nawet przeszła mi myśl żeby spotkać się z tym idiotą i wygarnąć mu wszystko. Wiedziałam jak wygląda, Pauline pokazywała mi jego zdjęcia. W telefonie miała ich mnóstwo. Ten pomysł coraz bardziej mi się nasuwał i postanowiłam go zrealizować. Po cichu poszłam znów do Pauline, miałam wielką nadzieję, że będzie spała, uchylając jej drzwi zobaczyłam, że śpi. Ufff. Wzięłam jej telefon, zgrałam sobie parę zdjęć Zayn'a i odłożyłam go na miejsce. Wychodząc z domu chwyciłam klucze by zamknąć drzwi frontowe. Nie znałam dobrze miasta, ehh, prawdę mówiąc wcale go nie znałam, ale postanowiłam obejść całe nasze osiedle, tak może się nie zgubię. Na dworze robiło się ciemno co utrudniało mi znalezienie tego gada. Nie poddam się - bąknęłam pod nosem wciąż idąc przed siebie. Moje nogi zaczęły robić się jak z waty, musiałam na chwilkę przysiąść żeby odpocząć, nie wiedziałam, że te osiedle może być takie wielkie. Znalazłam najbliższą ławkę, wyciągnęłam słuchawki i mp3, słuchając muzyki bardziej mogłam się skupić na swoich myślach. Siedziałam tak przez dobre 10 minut, gdy nagle poczułam jak deski ławki się lekko pode mną uginają. Był to jakiś mężczyzna. Miał na sobie czarne spodnie, typu rurki, białe buty nike i bluzkę z batmanem. Strasznie śmierdział papierosami. Odsunęłam się od niego odrobinę. Nie chciałam żeby to zauważył więc starałam się to zrobić dyskretnie.
-Nie bój się, nie gryzę - kurwa, widział. Jego głos był ciężki a zarazem taki lekki. Mogłoby się go słuchać bez przerwy. Spoglądając na niego zauważyłam, że jego oczy są dziwnie przerażające. Były ciemne, za ciemne i miały jakiś dziwny blask. Nigdy czegoś takiego nie widziałam, wygląda jak z innej planety.
-Nie lubię zapachu papierosów, sorry. - mówiąc to wciąż spoglądałam w jego oczy, były takie hipnotyzujące. Zastanawiając się chwilę już wiedziałam kim on jest.
-A więc znalazłaś mnie, słucham, co masz mi do powiedzenia? - moje ciało zesztywniało, oczy zrobiły się większe jakby miały zaraz wypaść z oczodołów, miałam wrażenie, że serce mi stanęło na chwilę. Jak? Jak to możliwe, że on wiedział jakie mam zamiary wobec niego? Przecież ja jedynie o tym pomyślałam, nikomu nic nie mówiłam, bo komu jak nikogo tu nie znam. Ten człowiek mnie przerażał.
-Skąd wiedziałeś, że Cię szukam? - po chwili i stłumionej już palpitacji serca zadałam mu to intrygujące pytanie. Ciekawość co na to odpowie była silniejsza niż myśl by puścić się w długą i jak najszybciej znaleźć się w domu.
Chłopak zmarszczył czoło a swoją lewą dłoń ścisnął w pięść tak mocno, że można było policzyć każde ścięgno.
-Ja wiem w tym mieście wszystko, co każdy czuje w danej chwili i myśli, więc następnym razem nie zadawaj mi zbędnych pytań. Na każde będę znał odpowiedź. Dziwi mnie jedynie to, że Ciebie i Pauline nie mogę za cholerę przejrzeć.
Czytał w myślach? Ten człowiek jest jakimś psychopatą. Co ta Pauline w nim widziała, dar zaglądania w myśli nie przychodzi od tak. Wolałabym być sama niż mieć takiego przyjaciela u boku. Ale chwila. Następnym razem?
-Wolałabym żeby tego następnego razu nie było i może lepiej by było gdybyś nie śledził Pauline a jeśli już to robisz Ty zjebany desperacie to mógłbyś wyjaśnić jej co się takiego stało, że zerwałeś z nią kontakt, bo dziewczyna teraz siedzi w domu i śpi ze zmęczenia po wszystkich łzach jakie przez Ciebie wylała! - kończąc moje opierdalanie typa poczułam się lżej, jakby wszystko co czułam do tej pory na tej ławce upłynęło. Teraz została mi tylko satysfakcja. Jego mina zrzedła. Obrócił głowę w drugą stronę, księżyc świecił prosto na niego, miał idealne rysy twarzy a jego oczy zaczęły błyszczeć jeszcze bardziej. Wyglądał jak jakiś grecki Bóg Adonis, czy jakoś tak.
-Płacze? Yhhh, nie rozumiesz co się dzieje. Wracaj do domu.
Chłopak wstał z ławki i poszedł w kierunku z którego przyszedł. Wydawał się być zmartwiony. Może jednak nie zmienił się aż tak bardzo skoro wieść o stanie Pauline go tak zaniepokoiła. Jak na razie wiem jedno, coraz bardziej ten gość odbiegał mi od normalnego człowieka.

-Dziewczyno! Gdzieś Ty się podziewała?! - mogłam się domyślić, że tak właśnie zostanę przywitana w domu.
-Uspokój się, poszłam się przejść, musiałam sobie parę rzeczy przemyśleć, a Ty jak się czujesz?
-Nie odbiegaj od tematu, jest prawie północ a Ty nie znając miasta poszłaś się przejść? Dzwoniłam do Ciebie setki razy, dlaczego nie odbierałaś telefonu?
Wyciągnęłam iphona z kieszeni. Fuck! 23 nieodebrane połączenia!
-Miałam wyciszony telefon, wybacz. Nic mi nie jest, uspokój się Pauline - widać, że dziewczyna trochę się uspokoiła lecz po jej minie dało się zauważyć, że wciąż jest zła - Jak się czujesz?
Blondynka obróciła się i poszła w kierunku kuchni.
-Napijesz się czegoś? - zapytała totalnie zlewając moje pytanie.
-Tak, herbata malinowa powinna być ok.
-Już się robi.
Posłała mi wymuszony uśmiech wyciągając kubki z szafki. Nie musiałam zadawać jej więcej pytań o jej samopoczucie, wyglądała na przybitą i pewnie tak samo się czuła. Zastanawiało mnie to czy mam jej powiedzieć o moim spotkaniu z Zaynem, czy lepiej siedzieć cicho i wyjaśnić jej to wszystko jak będzie w lepszym stanie. Jak na razie wolałam to przemilczeć.
-A gdzie byłaś na tym spacerze co?
-Żeby się nie zgubić chciałam obejść nasze osiedle, kurde, nie wiedziałam, że one jest takie ogromne! Doszłam do piekarni "Sweet cookie" i wróciłam do domu, tyle.
Nie mogłam patrzeć Pauline w oczy, wiedziałaby, że coś kręcę. Pamiętam jak przechodziłam koło tej piekarni, ale gdybym powiedziała, że poszłam o wiele dalej znów by się na mnie wydarła.
-Moja mama tam pracowała, po śmierci mojego taty zamknęła się w sobie i nawet nie dzwoniąc, że jej nie będzie w pracy po prostu zostawała w domu. Przez to musieli ją zwolnić.
-A dzwoniłaś do niej po przyjeździe tutaj?
-Oczywiście, że nie. To ona do mnie zadzwoniła jak Ty poszłaś na spacer. Powiedziała, że radzi sobie świetnie, że jak będziemy chciały możemy jeszcze w te wakacje przylecieć do Miami.
-Z przyjemnością - uśmiechnęłam się i upiłam łyk gorącego napoju wciąż odwracając wzrok.

~Pauline~

Alex zachowywała się jakoś dziwnie. Kiedy chciałam na nią spojrzeć odwracała wzrok w drugą stronę. Znałam ją na tyle dobrze i wiedziałam, że to nie był zwykły spacer. Coś musiało być na rzeczy. Dziewczyna mówiła mi wszystko, dlatego nie chciałam wyciągać z niej niczego, czekałam na jej ruch. 
-Wiesz, myślałam, że może wyszłybyśmy dziś na jakąś imprezę, chcę jakoś oderwać się od tych głupich myśli, najebać się i bawić się w najlepsze, co o tym myślisz? - Po minie Alex moja propozycja chyba się jej spodobała. 
-Jasne, ale czy nie jest za późno? jest już północ.
-Coś Ty, w Londynie o tej porze rozkręcają się najlepsze imprezy! Choć na górę się przebierzemy, bo wyglądamy jak jaskiniowce, szczególnie te fryzury.
Patrząc się przez chwilę na siebie wybuchłyśmy śmiechem. Już prawie zapomniałam co to jest.

-Jesteś gotowa?!
-Tak, możemy iść, i jak wyglądam?
-Pauline, wyglądasz rewelacyjnie, powyrywasz dzisiaj sobie parę dupeczek!
-Patrząc na Ciebie myślę, że razem nieźle zawojujemy.

Za niecałe 20 minut byłyśmy w klubie. Mieli tutaj całkiem niezłe brzmienie. Głośna muzyka to właśnie to co uwielbiałam. Alex ten klimat też się bardzo spodobał. Przeważnie gustowałyśmy w podobnych rzeczach, więc nie było problemu w pożyczaniu sobie nawzajem swoich ubrań czy płyt.
Ludzi było na prawdę bardzo dużo, każdy agresywnymi ruchami poruszał się po parkiecie. Wszyscy wyglądali już na nieźle wciętych. Alkohol robił swoje. Razem z Alex podeszłyśmy do barku zamawiając naszego ulubionego drinka, mojito. Po odebraniu zamówienia poszłyśmy szukać jakiegoś wolnego stolika. Wyzwaniem było przejść przez tłum rozwścieczonych ludzi bez rozlania napoju, do stolika doszłyśmy z pół pełnym naczyniem. No nic. Z każdym kolejnym łykiem drinka coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Właśnie tego potrzebowałam. Głośnej muzyki, zero rozmyślań i lekkiej utraty równowagi. Towarzyszka wyciągnęła mnie na parkiet. Tańczyłyśmy tak przez dobre pół godziny. Nogi powoli same niosły mnie do stolika by chwilę odpocząć. Alex została jeszcze na parkiecie. Pulsująca krew w mojej głowie była z lekka denerwująca. Moja przyjaciółka zniknęła mi z oczu a ja zostałam zupełnie sama. Po chwili podeszło do mnie jakichś czterech typów pytając się czy wszystko ze mną w porządku, ja jedynie melancholijnie skinęłam głową, że wszystko gra. Widziałam wszystko jak przez mgłę, lecz moich nowych towarzyszów widziałam dokładnie. Wyglądali jakby mieli jakąś aurę. Wszystko wkoło było rozmazane prócz nich. Ich skóra była jasna jak puszysty śnieg lecący z nieba. Ich oczy błyszczały jak jedyna gwiazda na niebie a włosy ułożone były nienagannie. Nagle za ich plecami pojawił się kolejny chłopak. Tego nie musiałam opisywać, dobrze wiedziałam kim on jest..


Jestem z rozdziałem 2:) Mam nadzieję, że Wasza ciekawość choć w małym stopniu się zwiększyła co do dalszej części opowiadania :D 
Jak tam po Sylwestrze? Wszyscy się dobrze bawili? :)
Kolejny rozdział powinien pojawić się już niebawem, muszę tylko jakoś go zakończyć :)
To tyle z mojej strony, życzę przyjemnego czytania i dzielcie się opiniami w KOMENTARZACH :)

P.S. polecam również blogi: http://let-us-fight-for-our-love.blogspot.com/ oraz http://thisdarknessinsideme.blogspot.com/ NAJLEPSZE! :)

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 01

~Pauline~

Okna samochodowe były otwarte na oścież, było tak gorąco, że wiatr wlatujący do pojazdu był prawie nieodczuwalny. Miałam na sobie krótkie jeansowe spodenki, czarną bokserkę a na nogach ulubione, znoszone conversy. Wzięłam ze sobą parę cieplejszych rzeczy, gdyż wiedziałam, że tam gdzie jadę słońce pojawia się rzadko. Moim celem był Londyn. Miejsce gdzie mieszkałam przez kilkanaście najlepszych lat mojego życia. Wszystko się zmieniło gdy zmarł mój ojciec, moja mama była na prawdę w ciężkim stanie przez to co się stało i gdy postanowiła, że przeprowadzimy się do Miami, mimo, że chciałam całym sercem zostać w Londynie, rozum nakazywał mi wspierać matkę w tych ciężkim okresie. 
W Miami było lepiej niż się spodziewałam, w liceum poznałam świetnych ludzi, w tym moją najlepszą na świecie przyjaciółkę Alex. Byłyśmy niemalże nierozłączne. Z mamą miałyśmy mały domek na plaży. Zbytnio nie przepadałam za słońcem, może dlatego, że w Londynie prawie go nie ma, ale szło się do tego przyzwyczaić. Tęskniłam za domem, za przyjaciółmi, szczególnie za Zaynem, z którym się prawię nigdy nie rozstawałam na dłużej, jest mi z tym bardzo ciężko, choć myślę, że on przeżywał to bardziej niż ja. Na początku często korespondowaliśmy ze sobą, z biegiem czasu, nasz kontakt zanikł. Dzwoniłam do niego wiele razy, lecz on nie odbierał, więc powoli dałam sobie z tym spokój. Nie powiem, było mi bardzo źle z tym, że straciłam przyjaciela, który wiele dla mnie znaczył, lecz tłumaczyłam to sobie brakiem czasu z jego strony bądź natłokiem pracy. 
Od zawsze marzyłam o studiach na University College London. Byłam szczęśliwa, że Alex chciała tam studiować razem ze mną. Minęło dużo czasu od śmierci taty i mama czuła się już znacznie lepiej, na tyle, żeby zostać w Miami sama, popierała mój pomysł o powrocie do Londynu, byłam jej za to niezmiernie wdzięczna. Nie tracąc czasu, razem z Alex złożyłyśmy papiery do szkoły. Minęło sporo czasu zanim odesłali wiadomość o naszym przyjęciu. Byłyśmy najszczęśliwszymi dziewczynami na ziemi! Nie dość, że wracam do ukochanego miejsca to jeszcze będę studiować na wymarzonej uczelni z moją najlepszą przyjaciółką, w tamtej chwili nic więcej nie potrzebowałam do szczęścia. 

~Alex~

Odkąd poznałam Pauline, nie powiem, moje życie zmieniło się odrobinę. Jest ona trochę inną osobą niż typowe outsidery w mojej szkole. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. Mimo, że jest osobą skrytą, tajemniczą polubiłam ją niezmiernie. Czułam się tak jakbym znalazła siostrę, dla której mogłabym zrobić wszystko. Przed poznaniem Pauline, czułam się samotna, mimo, że miałam kochających rodziców, a w szkole paru dobrych znajomych, wiedziałam, że brakuje mi prawdziwej przyjaźni.
Mieszkałam w centrum Miami, moje kontakty z rodzicami było na prawdę bardzo dobre. Nigdy się nie kłóciliśmy, nawet o głupi pilot od telewizora. W szkole nigdy nikomu nie podpadłam. Nigdy nigdzie nie wychodziłam, nie lubiłam imprez, moje najlepsze miejsce było w domu, tam czułam się najlepiej. Nie ukrywam, że przeprowadzka do Londynu była dla mnie sporym wyzwaniem, ale wychodziłam z takiego założenia, że wiecznie nie będę na garnuszku rodziców. Musiałam się w końcu usamodzielnić a wsparcie Pauline bardzo mi w tym pomogło.
-I co, bardzo zdenerwowana? - z rozmyślań wyrwała mnie Pauline.
-Trochę tak, jak na razie to jestem przerażona, ale staram się myśleć pozytywnie.- odpowiadam jednym tchem.
-Nie przejmuj się, razem damy sobie radę, teraz już nie możemy się wycofać.
Nic nie odpowiedziałam. Moje serce waliło jak młotem, ale starałam się myśleć o moich pierwszych wykładach oraz jak wspaniale będziemy się bawić w te wakacje, myśl ta dawała mi otuchy. 
Podróż samolotem minęła mi bardzo szybko na słuchaniu ulubionych piosenek i zajadaniu się ciastkami. Pauline jak to ona przespała cały lot więc nie mogłam liczyć na jej towarzystwo. 
Lądując na lotnisku w Londynie czułam się znacznie lepiej. Nie wiem czy to dlatego, że w końcu zobaczyłam to piękne miasto czy dlatego, że zobaczyłam rozradowaną minę Pauline. Nie wiem tego. Czułam się szczęśliwa. 

~Pauline~

Czułam się świetnie! Nareszcie wróciłam do tego miejsca, które kochałam całym sercem. Spoglądając na wszystkie znane mi budynki wszystko zaczęło mi przypominać Zayna. Poczułam w moim sercu lekkie ukłucie. W głębi serca miałam nadzieję, że zaraz wyjdzie gdzieś zza rogu, rzuci mi się w ramiona i wszystko będzie jak dawniej. Lecz była to rzecz mało prawdopodobna. Nigdy nie zrozumiem tego co się między nami zmieniło. Nie miałam jednak teraz siły na rozmyślaniu o tym. 
Na taksówkę nie musiałyśmy długo czekać, zawsze komunikacja miejska w Londynie działała sprawnie. Po upływie 15 minut byłyśmy już pod moim domem. Nic się tu nie zmieniło, wciąż te same żółte ściany, choć na dachówce pojawił się zielony mech. W środku było zimno i ciemno, poczułam, że jednak czegoś mi tu brakuje, dwóch wspaniałych ludzi, ojca i matki. Starałam oswajać się z tą myślą, że poza Alex nie mam tu nikogo.
Poszłyśmy na górę się rozpakować. Ja zajęłam mój stary pokój, a Alex przejęła niewielką sypialnie moich rodziców. Po uporządkowaniu wszystkiego postanowiłyśmy pójść do sklepu uzupełnić zapasy w lodówce, która oczywiście świeciła pustkami. W miejscowym sklepie też dużo się nie zmieniło. Pamiętam jak przychodziłam tu z ojcem...ale chwila! Obiecałam, że nie będę rozdrapywać dawnych ran, muszę zacząć nowy rozdział w moim życiu. 
-To co bierzemy? - zapytałam Alex by jak najszybciej pozbyć się uciążliwych myśli - jestem pewna, że będziesz chciała zacząć od regału ze słodyczami - zachichotałam.
-Czytasz w moich myślach - odpowiedziała, szczerząc się szeroko.
Wybierałam właśnie moje ulubione ciastka, gdy nagle ktoś wpadł na mnie przez co prawie się przewróciłam. 
-Kretynie! Uważaj jak cho.. - urwałam, gdyż uświadomiłam sobie, że mężczyzna, który właśnie na mnie wleciał to... Zayn! Wpatrywał się we mnie ciemnymi tęczówkami, po czym bez słowa obrócił się na pięcie i zniknął mi z oczu. Wyglądał... dość dziwnie, wręcz przerażająco. Pobladł, a z jego oczu zniknął dawny blask. I dlaczego minął mnie bez słowa? Może mnie nie rozpoznał? Nie zmieniłam się zbytnio, jedynie włosy mi troszkę podrosły. Nagle zza regału wyłoniła się Alexandra, trzymając w rękach różne produkty. 
-Myślę, że starczy - powiedziała z uśmiechem, lecz gdy zobaczyła mój wyraz twarzy jej także się diametralnie zmienił - ej, Pauline, co jest?
-Nie, nic nic, zamyśliłam się tylko, możemy iść do kasy - mruknęłam niewyraźnie po czym posłałam jej blady uśmiech. 
W domu poupychałyśmy wszystkie produkty w szafkach. W planach miałyśmy odpocząć trochę po podróży, więc włączyłyśmy sobie jakąś komedie sadowiąc się na kanapie. Tak na prawdę w ogóle nie mogłam skupić się na filmie, gdyż przed oczami miałam nowe oblicze Zayna. Przypominając sobie jego agresywny wzrok wpatrujący się we mnie wstrząsały mną dreszcze. Powinnam o tym jak najszybciej zapomnieć..

Nazajutrz, jak każdego ranka, poszłam pobiegać. Założyłam moje ulubione adidasy i wyszłam z domu słuchając mocnego rocka w mojej mp3. Zaczęło kropić, ulice miasta były o dziwo puste, co parę przecznic przechadzał się jakiś przechodzień mówiąc grzecznie "dzień dobry". Przebiegałam obok ulubionej piekarni mojej mamy, w której zresztą kiedyś pracowała, gdy nagle moim oczom ukazał się ON. Stał oparty o drzewo z papierosem w ustach. Zatrzymałam się na sekundę, moje serce zaczęło bić szybciej, nie wiedziałam czy była to oznaka strachu czy może szczęścia, że znów go widzę. Przez głowę przeszła mi nawet myśl żeby do niego podejść, lecz moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Obróciłam się wciąż spoglądając w przeszywające mnie oczy Zayna. Szłam przed siebie nie mogąc oderwać od niego wzroku. Całą akcję przerwała mi starsza kobieta, która nagle wyłoniła się zza rogu, pytając się mnie o godzinę. Grzecznie odpowiedziałam staruszce i gdy odeszła obróciłam się ponownie aby go zobaczyć, lecz jego już nie było...Lekko zdumiona i wciąż przyspieszonym oddechem wróciłam do domu.

~Alex~

 Czekając na Pauline zrobiłam nam śniadanie. Były to jajka z bekonem, które Pauline uwielbiała, szczególnie w moim wykonaniu. Długo nie musiałam na nią czekać. Wpadła do domu jak burza po czym szybko pobiegła do swojego pokoju. Po naszym wypadzie do sklepu cała radość z powrotu do domu z niej wygasła. A przynajmniej było to po niej widać, chyba, że chodziło o coś innego, czego nie chciała mi powiedzieć. Bez dłuższego namysłu poszłam za nią. Zerknąwszy przez uchylone drzwi jej pokoju zauważyłam, że Pauline płacze. Podeszłam do jej łóżka na którym siedziała po czym przytuliłam ją mocno do siebie, pytając:
-Co się stało? Mi możesz wszystko powiedzieć. Widzę, że od jakiegoś czasu jesteś jakaś przybita i zamyślona.
Po jej minie dało się zauważyć, że trafiłam w czuły punkt. Nagle dziewczyna wydusiła z siebie dwa słowa..
-Spotkałam Zayna...



Oto mój pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że nie wyszedł najgorzej. Może nie jestem najlepszą pisarką, ale staram się jak mogę :D Zapraszam do zakładki Bohaterowie, abyście zapoznali się z nimi, wkrótce dodam także opisy. Więcej nie muszę mówić, zapraszam do komentowania. :)
~Ola