sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 05

~Alex~

Po długim pukaniu w drzwi doszłam do wniosku, że nikogo nie ma w domu. Zaczęłam się denerwować jeszcze bardziej. Skoro nie było tu Pauline to gdzie ona mogła się podziać? Przecież nie wróciłaby do domu zostawiając mnie samą. W sumie to było dziwne, że żadnego chłopaka nie było w domu, było ich aż pięciu, gdzie wszyscy wybyli o tej porze? No nic, nie ma co się teraz zastanawiać, muszę tu poczekać aż ktoś się pojawi i zawiezie mnie do domu. Może uda mi się zrealizować część mojego planu i choć trochę dowiedzieć się o tajemniczych domownikach wielkiego domu przed którym siedzę jak jakaś sierota. Z minuty na minutę robiło mi się coraz zimniej a chłopaków nigdzie nie było. Miałam tylko nadzieję, że cała piątka nie ma zamiaru dzisiaj nocować gdzieś poza domem. Nagle usłyszałam jak coś na prawdę ciężkiego spadło na taras domu. Poszłam z drugiej strony budynku by zobaczyć co to mogło być lecz niczego szczególnego nie zauważyłam. Wróciłam pod drzwi by nadal wyczekiwać jasnoskórych. Usiadłam na zimnych schodkach przed gankiem gdy niespodziewanie za mną otworzyły się drzwi.
-Alex? A co Ty tu robisz? Czemu nie pukasz tylko marzniesz tutaj niepotrzebnie? - Liam podszedł do mnie by pomóc mi wstać i zaprowadzić do środka. Kurde, przecież pukałam bardzo długo, tak że pozdzierałam sobie skórę z kostek na rękach. To było bardzo dziwne. Wątpię żeby wszedł do domu wtedy kiedy jak poszłam zobaczyć co mogło uderzyć o deski tarasu.
-Emm, tylko że ja siedzę tu od dobrej godziny i nikogo w domu nie było, pukałam i nikt mi nie otwierał - byłam ciekawa jaką odpowiedź usłyszę od chłopaka.
-Serio? Kurdę, spałem i mogłem nie słyszeć Twojego dobijania, wybacz - chłopak wybrnął łatwo z sytuacji, ale ja z jakiś dziwnych przyczyn mu nie wierzyłam, wydawał się być dziwny i gdy się tłumaczył unikał mojego spojrzenia.
-No, w każdym razie nic się nie stało, przyszłam bo mam sprawę.
-Słucham, o co chodzi?
-To może wyda się dziwne, ale poszłam z Pauline na spacer i ona nagle gdzieś zniknęła, byłyśmy daleko od domu a ja nie znałam drogi powrotnej, pamiętałam jedynie jak do Was trafić, bo Louis zabrał mnie na spacer w tamto miejsce i chciałabym żeby któryś z Was odwiózł mnie do domu, więc jak? Pomożecie mi? - chłopak nagle się rozluźnił, nawet nie zauważyłam żeby był wcześniej spięty, lecz wyglądał na bardziej wyluzowanego niż wcześniej.
-Nie ma sprawy, wezmę kluczyki i możemy jechać, dobrze, że Zayn pokazał nam wszystkim gdzie mieszkacie, bo pewnie nie byłoby teraz nam tak łatwo - Liam pobiegł po klucze a ja wyszłam z domu i podeszłam do garażu by jak najszybciej znaleźć się w aucie które stało przed domem.

Samochód był wypasiony na maxa. Wszystko było z jasnej skóry, na każdym oparciu był mały ekranik do oglądania filmów, niesamowite, jeszcze nigdy nie siedziałam w takiej bryce. Zastanawiało mnie to skąd tacy młodzi ludzie mieli kase na taki dom i takie auta, ale jakoś wtedy nie miałam głowy do rozmyślań nad tym. W tej furze czułam się jak księżniczka choć nie przepadałam za obcasami, sukienkami i przeróżnymi świecidełkami.
 Liam jechał powoli. Zbyt powoli.
-Co tak się wleczemy? - musiałam zacząć jakoś rozmowę żeby nie wyjść na gbura.
-Jeśli Ci się śpieszy możemy jechać szybciej.
-Nie, w sumie nie przeszkadza mi to. Mam jeszcze jedną prośbę.. - zauważyłam jak chłopak się spina przy tym mocniej zaciskając ręce na kierownicy.
-Hmm, słucham?
-Nie wiem gdzie się podziewa Pauline, martwię się o nią..mam nadzieję, że jest w domu, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że zostawiła by mnie samą w samym środku miasta i najzwyczajniej wróciła beze mnie, to by nie było w jej stylu - chłopak zareagował tak jakby wiedział o co go poproszę.
-Dojedziemy do domu to się przekonamy czy tam jest, jeśli nie to wtedy będziemy się martwić, zgoda?
Jego mina mówiła "spokojnie, ona jest w domu, na pewno nic jej nie jest" jakby był tego na sto procent pewny, choć jego zachowanie było jakieś dziwne, jakby był zdenerwowany i przestraszony jednocześnie. Moja ciekawość wzięła górę.
-Kim tak na prawdę jesteście?
Liam zmarszczył czoło, a wzrok skierował w szybę od strony kierowcy. Widać, że moje pytanie bardzo go zaskoczyło i najwyraźniej musiał się zastanowić nad odpowiedzią.
-Ale co masz na myśli?
-No wiesz, Ty i reszta chłopaków jesteście inni niż reszta społeczeństwa. Dobrze wiesz o czym mówię.
-Zupełnie nie wiem o co Ci chodzi, jesteśmy zwykłymi, przeciętnymi chłopakami. Zwyczajni prości ludzie, jak Ty i Pauline.
Chłopak dobrze się wykręcał lecz ja wiedziałam swoje i nie zamierzałam odpuścić, musiałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Lecz już nie zamierzałam męczyć Liama, gdyż podjeżdżaliśmy pod dom.

-Pauline, co Ty tu robisz? Dlaczego zostawiłaś mnie w samym środku miasta? Dobrze wiedziałaś, że nie znam Londynu i drogi do domu..dlaczego? - Dziewczyna siedziała na kanapie, popijając herbatę i oglądając jakiś głupi serial zupełnie jakby nic się nie stało.
-Alex, zupełnie nie wiem o co Ci chodzi, ja przecież cały czas byłam w domu, nigdzie nie wychodziłam, zastanawiałam się gdzie Ty się podziewasz dziewczyno.
-Przecież byłaś ze mną na spacerze, żeby oprowadzić mnie po mieście, proszę Cię, przecież sobie tego nie wymyśliłam! - zdenerwowana zaczęłam krzyczeć. Jak ona mogła tak kłamać, przecież nie ześwirowałam, wiem gdzie byłam i co robiłam. Kurwa, odkąd tu przyjechałam wszystko było jakieś dziwne i niezrozumiałe.
-Kto Cię przywiózł?
Cholera! Liam! Zapomniałam, miałam dać mu znać czy Pauline jest w domu i czy wszystko z nią w porządku. Wybiegłam z domu i podbiegłam do samochodu.
-Wybacz, Pauline jest w domu, wszystko jest ok, poza tym, że twierdzi, że tego wieczoru nigdzie nie wychodziła. Muszę chyba coś z nią wyjaśnić, jeszcze raz dzięki za podwózkę. Nar... - Liam przerwał mi wpatrując się we mnie jakby zobaczył coś pierwszy raz w życiu, usta miał rozdziawione a oczy prawie wyskoczyły mu z orbit.
-Kurwa! Muszę jechać, cześć...
Z piskiem opon chłopak pojechał w przeciwnym kierunku skąd przyjechaliśmy. Co to do jasnej cholery było? Co ja niby takiego powiedziałam, że tak zareagował? Nic już z tego nie rozumiałam. Miałam wrażenie, że to jakiś głupi sen, że zaraz się obudzę i wszystko będzie jak wcześniej. Wróciłam do domu żeby wyjaśnić tą całą sprawę ze zniknięciem Pauline.

~Zayn~

Liam wbiegł do domu tak rozwścieczony jak nigdy dotąd. W sumie mu się nie dziwiłem.
-Niall, Ty zjebany kretynie! Miałeś jej wymazać całą sytuację z tymi typami a nie cały spacer! Alex się czegoś domyśla!
-Kurde, sorry chłopaki, tak jakoś wyszło..nie zrobiłem tego celowo - chłopak wiedział, że źle zrobił, ale jakoś starałem się to zrozumieć, w końcu był "nowym" od jakiegoś czasu, jak ja.
-"Sorry chłopaki"?! Jaja sobie robisz? Laska się mnie pyta "Kim tak naprawdę jesteśmy" a Ty mi mówisz "sorry chłopaki"? Zeświruję zaraz.
Szczerze powiedziawszy jeszcze nigdy nie widziałem Liama w takim stanie. Zawsze wydawało mi się, że jest opanowany i potrafi się kontrolować, a zachowywał się jakby miał zaraz roznieść cały dom.
-Liam, zejdź z niego, nie jest nam łatwo, wiesz o tym, Ty jesteś najbardziej obeznany w TYCH tematach więc wyluzuj trochę. - Louis zabrał głos.
Wściekły chłopak jeszcze raz spojrzał gniewnie na Nialla i poszedł do swojego pokoju bez słowa mocno zatrzaskując za sobą drzwi.
-Nie przejmuj się stary, jakoś to wyjaśnimy - Louis wstał z kanapy, podszedł do Horana i poklepał go po plecach.
-Jeszcze raz przepraszam, starałem się.
-Wiemy, dlatego nie mamy Ci za złe - prawdę mówiąc byłem zły na niego, ale nie chciałem żeby załamywał się w takim momencie. Teraz będę musiał to wszystko wyjaśnić z dziewczynami.

~Alex~

Nie mieści mi się to w głowie. Ona w zaparte mówi, że nigdzie nie wychodziła. Czy ja wyglądam na kretynkę? Nie wydaje mi się żeby mi się to przyśniło. Od jakiegoś czasu dzieją się wkoło dziwne rzeczy, może powinnam dać sobie spokój i poczekać aż ta sytuacja sama się jakoś wyjaśni. W sumie, nie miałam innego wyjścia.
-Dobra, powiedzmy, że Ci wierzę. Teraz idę do siebie, muszę się przespać z tym wszystkim. Cześć.
-Alex...uwierz mi, na praw...
-Nie ważne. Nie chcę już o tym gadać.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę pokoju. Starałam się wszystko sobie poukładać, niestety nie za bardzo mi to wychodziło. Kładąc się na łóżko wpadł mi do głowy pewien pomysł, który może mi pomóc wyjaśnić te badziewne sytuacje.
-Cześć, z tej strony Alex, moglibyśmy się spotkać?
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
-Witaj, za 20 minut u Ciebie? Louis.
-Genialnie! Czekam.
Chłopak był punktualnie, dość dziwne, że zjawił się tak szybko, do naszego domu był spory kawałek drogi, jak już zdążyłam się przekonać jadąc wcześniej z Liamem.
-A więc jestem, o co chodzi? - chłopak uśmiał się łobuzersko spoglądając mi głęboko w oczy, zanim mu odpowiedziałam minęło parę chwil, nie mogłam się na niego napatrzeć, dopiero gdy wydobył z siebie parsknięcie udało mi się wrócić na ziemie.
-Ee, nie wiem czy ja zwariowałam czy może serio coś się dzieje tutaj dziwnego, ale wiem, że Ty wszystko wiesz i chcę poznać Waszą tajemnicę. Wyjaśnij mi o co tu chodzi.
-Nie rozumiem..co masz na myśli? - jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, dobrze wiedział o co chodzi, ale nie mógł mi tego wytłumaczyć.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi, widzę to. Mam już dość tych dziwnych, nie wyjaśnionych sytuacji, męczy mnie to a ja powoli wariuję i jak tak dalej będzie wyląduję w jakimś psychiatryku.
-Alex, pewnie Pauline Ci już mówiła, że żaden z nas nie może nic powiedzieć, uwierz mi, gdyby to zależało ode mnie wyśpiewał bym Ci wszystko, ale to chodzi o Twoje bezpieczeństwo. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, jeśli to będzie możliwe, ok? I nie naciskaj więcej proszę..przez to relacje w naszym domu trochę się pogorszyły.
Cholera! Ta moja ciekawość aż tak namieszała im w życiu? Ale jestem głupia. Pewnie myślą, że jestem jakaś pierdolnięta i nachalna.
-Jeju, nie wiedziałam, Louis, bardzo Cię przepraszam. Zresztą chłopaków też. Ośmieszyłam się. Wybaczysz mi ?
Chwila rozmowy a cała sytuacja obróciła się o 180 stopni. I to jest moja wina. Ale mi głupio..
-Nie mam czego wybaczać, zresztą jeśli chodzi o mnie to też by mnie zżerała ciekawość..rozumiem.
-Dziękuję Ci bardzo za rozmowę, wiedziałam do kogo mam napisać. - po tych słowach zbliżyłam się do chłopaka powoli, mocno go do siebie przytulając. Był zimny jak lód, ale ten chłód wydawał się być w pewnym stopniu przyjemny. Mogłabym się od niego nie odrywać. Czułam jak pod wpływem mojego dotyka Lou cały się napina.
-Nie masz za co dziękować. Cała przyjemność po mojej stronie. - chłopak mnie odciągnął od siebie na długość swoich ramion, trzymając mi ręce na ramionach.
-Czy mogłabym jutro do Was wpaść z przeprosinowym tortem?
-Jeśli z tortem to oczywiście.
Spoglądaliśmy na siebie i w tej samej chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Tak dobrze mi się z nim dogadywało, choć prawie go nie znałam. Wydawał się na prawdę interesujący.
-W takim razie do jutra.
-Do zobaczenia Lou.
Chłopak wstał z mojego łóżka i spoglądając na mnie zza prawego ramienia szedł w stronę drzwi, po czym je otworzył i zniknął.
Byłam już bardzo zmęczona, wlazłam pod ciepłą kołdrę i po chwili zasnęłam.

~Pauline~
 
Czy ja serio gdzieś zniknęłam? To pytanie chodzi mi po głowie od wczoraj. Siedziałam w kuchni popijając gorącą herbatę spoglądając w okno co jakiś czas. Przecież to nie możliwe, pamiętałabym o wszystkich. Nic nie piłam mocniejszego wczoraj więc wątpię żeby "zniknięcie" mogło od tak wylecieć mi z głowy. Postanowiłam porozmawiać jeszcze raz z Alex, która właśnie zbliżała się do kuchni. Nawet zaspana wyglądała pięknie.
-Wyspałaś się ? - zapytałam żeby jakoś zacząć rozmowę, wydawało mi się, że wczoraj była nieźle na mnie zła.
-Oj tak, przespałam całą noc, w końcu...
-Alex, ja Cię przepraszam, ale ser...
-Pauline, nie tłumacz się, to już nie ważne, zapomnijmy o tej całej sytuacji ok?
-Bo wiesz, ja serio nic nie pamiętam.
-Wiem, nie było tematu.
-Albo mi się zdawało albo wczoraj widziałam Louisa, przyszedł do Ciebie? - mówiąc to puściłam dziewczynie oczko.
-Tak, musiałam z nim porozmawiać na pewien temat.
-Pewien temat, teraz tak się na to mówi ? - wybuchłyśmy śmiechem.
-Oj przestań, nic nie było, musiałam z nim po prostu pogadać, tyle. I nie patrz się tak na mnie wariatko.
-Dobra dobra, już nic nie mówię. Słuchaj, lodówka świeci pustkami, może poszłybyśmy do sklepu co?
-Jasne, tylko pójdę się ubrać.
Za 45 minut byłyśmy już w supermarkecie. Ludzi było tyle jakby rozdawali coś za darmo. Masakra, nie lubię takiego tłoku.
-Idę po płatki śniadaniowe, a Ty idź już do kasy, myślę, że tyle na razie wystarczy, ten harmider już mnie męczy - mówię do Alex po czym idę w stronę półek z płatkami.
Tyle tego było że nie wiedziałam które wybrać, nagle poczułam jak ktoś staje za mną, wyciąga rękę nad moją głową, ściąga czekoladowe płatki i trzyma je przed moimi oczami mówiąc:
-Myślę, że te są najlepsze.
Po głosie dobrze wiedziałam kto to.
-Hmm, Zayn zna się na płatkach, a to ci heca. - spoglądam na chłopaka z uśmiechem trzymając w dłoniach podane mi płatki - wcześniej nie mogłeś na nie patrzeć.
-Aj, wiesz, upodobania czasem się zmieniają. - chłopak się uśmiecha a ja nie potrafię oderwać wzroku od jego pięknej twarzy.
-Muszę iść do kasy, Alex już na mnie czeka.
-Więc chodźmy.
-Ooo, Zayn, jak miło Cię widzieć - wyrwała Alex.
-Macie może dzisiaj trochę wolnego czasu by do nas zawitać? - z nutą nadziei w głosie zapytał chłopak.
-Myślę, że tak. W sumie dobrze się składa, bo i tak obiecałam Louisowi, że do Was wpadnę - ciągnęła Alex.
-A widzisz, jak chcecie mogę Was podwieźć do domu, odłożycie zakupy i pojedziemy do nas co?
-Nie ma sprawy. - bąknęłam pod nosem. W tamtej chwili czułam, że wraca mój stary przyjaciel.

-Chłopaki są w domu? - zapytałam poprawiając się na fotelu w samochodzie.
-Tak, są wszyscy.
-Gdzie byliście wczoraj wieczorem? - nagle odzywa się Alex. Zayn cały się spiął, widać, że to pytanie go bardzo wytrąciło z rozmyślań, długo zastanawiał się nad tym co ma odpowiedzieć.
-Poza Liamem, pojechaliśmy do znajomych, dopiero co się przenieśli do Londynu z Irlandii i chcieli się w końcu spotkać.
Znałam Zayna od dawna i wiedziałam, że kłamie jak z nut, ale nie miałam zamiaru drążyć tematu. Już wiele rzeczy mnie rozczarowało odkąd tu przyjechałam, nie miałam zamiaru dowalać sobie jeszcze bardziej. Alex nic nawet nie odpowiedziała, pewnie połknęła haczyk.
Powoli dojeżdżaliśmy na miejsce i gdy mieliśmy już wjeżdżać na podjazd zauważyłam jak Niall i Harry wydzierają się na jakichś dwóch typów, którzy strasznie mi przypominali piątke moich przyjaciół. Tak sami bladzi, tak samo..dziwni. Jeden nawet zaczął warczeć i wykrzykiwać "To jeszcze nie koniec, popamiętacie! Nie zdziwcie się jak i wy stracicie kogoś bliskiego". Zayn usłyszawszy to zamiast skręcić pod dom zawrócił w stronę z której przyjechaliśmy. Bąknął tylko:
-Musimy przełożyć nasze spotkanie.

W końcu jest 5 rozdział! Trochę mi czasu zajął, ale myślę, że treść Wam to wynagrodzi :)
Jak ferie mijają? Został Wam jeszcze tydzień ahh, ale pocieszę Was, że ja wracam dopiero 24 lutego :D
Jak podoba się rozdział?
Korzystając z okazji, chciałabym złożyć naszemu najmłodszemu członkowi zespołu One Direction Harremu wszyyyyyystkiego co najlepsze! Ze starego nastolatka stał się młodym dorosłym facetem!




4 komentarze:

  1. Jeej bardzo fajne :) Jestem ciekawa co się wydarzy! Mam nadzieję że szybko napiszesz kolejny rozdział bo jestem meeega ciekawa! :D I co do tych ferii to tak się nie chwal bo i tak będziesz musiała pracować haha :D

    Zapraszam do mnie --> let-us-fight-for-our-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! z niecierpliwością czekam na nexta! <33333

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooow !! Zajebisty rozdział :P no i jestem ciekawa dlaczego Zyan chce przełożyć spotkanie ?? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba to co piszesz. Trafiłam na tego bloga dzisiaj i muszę Ci powiedzieć, że zostanę tu na dłużej. Nie znalazłam tutaj żadnych błędów ortograficznych czy interpunkcyjnych, więc możesz być z siebie dumna. Ja je robię dość często ;/
    http://zaynmalik-bb-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń