~Pauline~
Poczułam się jakby cały mój świat zawalił się na nowo. Pytania same nasuwały mi się na myśl. Co ja znów zrobiłam nie tak? Co w ogóle miało znaczyć te "przepraszam" i po jaką cholerę mnie rani a później za wszystko przeprasza? Nic z tego nie rozumiałam. W tamtej chwili chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Mina Alex mówiła sama za siebie, najwyraźniej też nie wiedziała co to wszystko miało znaczyć. Pozostali domownicy spuścili tylko głowy, nie mieli odwagi spojrzeć nam w oczy. Oni coś wiedzieli, ale tak samo jak Zayn nie mogli nic ujawnić. Nie wiem czy mam się przyzwyczajać do tej myśli, że nigdy nie dowiem się o co tak na prawdę chodzi czy lepiej dać sobie z tym wszystkim spokój i wrócić do Miami do mamy. Radość z mojego powrotu do Londynu minęła odkąd zobaczyłam Zayna pierwszy raz w sklepie, a raczej jego dziwne zachowanie z tamtego dnia. Nawet studia nie cieszyły mnie tak jak wcześniej. Teraz to ja jestem rozdarta. Jak on. Uciec czy zostać? ...przy nim.
-Wiecie co, lepiej będzie jak ja Was odwiozę do domu. Tylko o nic nie pytajcie. Proszę - z nutą smutku i przerażenia w głosie odezwał się Niall.
-Chcę być już w domu. - po tych słowach otworzyłam drzwi i jak najszybciej stamtąd wyszłam. Nie zwracając nawet uwagi czy ktokolwiek za mną idzie. Chciałam po prostu wyjść.
Po upływie 20 minut byłyśmy już w domu. Łzy same napływały mi do oczu i nawet nie starałam się ich zahamować, leciały jedna za drugą po policzkach. Siedząc na kanapie w salonie mocno przyciskałam do siebie poduszkę wycierając w nią słone krople. Patrząc na Alex wiedziałam, że muszę jej powiedzieć o wszystkim co powiedział mi Zayn. Może ona z tej całej głupiej sytuacji miałaby jakieś rozsądne wytłumaczenie.
-Alex, chcę z Tobą porozmawiać - dziewczyna stała w kuchni udając, że robi coś pożytecznego. Po moich słowach zielonooka obróciła się w moją stronę, podeszła do kanapy i usiadła przy moim boku przytulając mnie mocno do siebie.
-Pauline, jeśli nie masz na to teraz siły wcale nie musisz tego robić, wyobrażam sobie jak się teraz czujesz.
-Nie. Chcę Ci teraz wszystko opowiedzieć.
-W takim razie idź do mojego pokoju, ja zrobię nam herbatę i zaraz do Ciebie przyjdę - nie chciałam się ruszać z tej sofy ani na krok, chciałam tam zostać, opatulona kocem z ciepłą herbatą w ręku. Wstałam jednak niechętnie i ruszyłam jak na skazanie w stronę pokoju przyjaciółki. Nogi miałam ociężałe jakby ktoś przywiązał do nich wielkie betonowe kule żebym nie mogła się ruszać. Jedna rzecz podnosiła mnie wtedy na duchu i pozwalała żebym nie sfiksowała do końca. Rzecz która powinna być najważniejsza i najcenniejsza. Przyjaźń. Moja przyjaźń z Alex wydawała się taka prawdziwa. Choć kiedyś myślałam, że takie przywiązanie jak moje i Zayna też jest czymś wielkim i trwałym...
~Zayn~
-Jestem. strasznym. potworem! - akcentując każde słowo uderzałem pięścią o blat biurka - Co ja sobie kurwa wyobrażałem? Że będąc TYM będę mógł normalnie funkcjonować przy niej czy przy kimkolwiek normalnym? Ona pewnie teraz siedzi i myśli, że znów coś zrobiła nie tak. Nie chcę żeby się obwiniała za moje zjebane zachowanie, które trudno jest mi opanować - moje emocje wzięły górę. Czułem się jak bezużyteczny pasożyt, który cały czas robi wszystko nie tak, pasożyt który jednak ma dobre intencje jednak nic mu nie wychodzi. Moje ciało całe drżało ze zdenerwowania a moja skóra na rękach zrobiła się bledsza niż kiedykolwiek od zaciśniętych dłoni.
-Zayn, początki nie są łatwe, ja, Harry i Niall też przez to przechodziliśmy. Dobrze wiesz, że to była konieczność, musisz się z tym teraz pogodzić i do tego przyzwyczaić. Louis jakoś dał radę.
-Gówno wiecie jak to jest! Jestem jaki jestem, ale uczucia mi zostały, prawdziwe, szczere uczucia tkwią we mnie i niszczą mój cały wewnętrzny spokój, nic o tym nie wiecie, NIC! - starałem opanować trochę moje ciało lecz jeden z braci wyprowadził mnie doszczętnie z równowagi.
-Ciebie do końca pojebało?!
-Ej, o co chodzi? - nagle wyrwał się Niall.
-Sorry, ja wychodzę, niech to pan wielce rozsądny Harry powie Wam jakie mu głupie myśli przechodzą przez głowę. Narazie - wychodząc z pokoju zatrzasnąłem za sobą drzwi. Nie mogłem pojąć jak on mógł sobie o tym pomyśleć. Ciekawe jakbym musiał się przed NIMI tłumaczyć. Przecież tu już nawet nie chodzi o mnie czy o chłopaków. Życie Pauline od chwili gdyby dowiedziała się o NAS byłoby zagrożone, a ja nie mogłem jej stracić i nawet nie miałbym jak jej pomóc. Starałem się rozważać plusy tego z czym wyskoczył Harry. Z pewnością byłoby nam łatwiej gdyby Pauline o wszystkim wiedziała, lecz wtedy musiałaby stać się taka jak my, a jej życie jest dla mnie cenniejsze niż moje. Może gdybym zniknął na jakiś czas wszystko by się uspokoiło a ja przemyślałbym sobie wszystkie za i przeciw tej całej sytuacji ... w tamtym momencie byłem w czarnej dupie.
~Alex~
-Po tym co mi powiedziałaś wydawałoby się, że wszystko jest na prawdę w porządku. Tylko ta dziwna reakcja na bliskość z Tobą..widać, że nie spodziewał się tego. I te głupie "przepraszam". Na pewno jest mu z tym ciężko, to widać gołym okiem. Wszystko by wskazywało na to, że on nie potrafi kontrolować swoich emocji. Sprawia mu to wielki trud. On zawsze był taki?
-Właśnie chodzi o to, że nigdy! Zawsze pierwszy pchał mi się w ramiona gdy tylko była okazja. Zaczyna mi się to nie podobać. Może to Ci kolesie go tak zmienili, jak myślisz?
-Bardzo możliwe, jeszcze z nimi mieszka to już w ogóle mają na niego bardzo duży wpływ. Jestem ciekawa kto albo co zrobiło z niego takiego dziwaka. Może powinnyśmy się tym bardziej zainteresować co?
-Nie wiem czy to jest najlepszy pomysł. Wolałabym usłyszeć prawdę z jego ust niż drążyć temat jak stanowczo powiedział, że o niczym nie mogę się dowiedzieć. Boję się, że będzie na mnie serio zły. Nie chce go stracić przez moją wścibskość.
Z jednej strony Pauline miała rację, choć z drugiej przecież nie będzie żyła w ciągłej niepewności i strachu przed kolejnym złym posunięciem Zayna. Ja jednak chciałam wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. W końcu też znałam tych chłopaków i widziałam tą całą sytuację. Należą mi się wyjaśnienia..miałam pewien plan.
-Dobrze, masz rację, to nie ma sensu. Nie słuchaj mnie, gadam jakieś głupoty.
-Przestań, też widzę, że Cię to gryzie.
-Z pewnością nie tak jak Ciebie.
Dziewczyna tylko posłała mi wymuszony uśmiech. Znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, że chciała teraz zostać sama. Była zupełnie inna niż ja. Gdybym była na jej miejscu starałabym się żeby ktoś bliski siedział ze mną bez przerwy. Chwile samotności z rozdartym sercem byłyby bardzo uciążliwe i przytłaczające.
Przez parę kolejnych dni nic szczególnego się nie działo. Pauline siedziała przybita, a Zayn nie dawał znaków życia. Pewnie było mu strasznie głupio. Ona zapewne myśli, że chłopak nie chce jej już znać i takie tam. Cała Pauline. Często myśli o najgorszym. W końcu gdyby miał ją gdzieś to by nie przepraszał za ten "wybryk".
Dzisiaj chciałam bliżej poznać Londyn. Miałam nadzieję, że Pauline będzie w stanie wypełznąć spod koca pod którym siedziała już ładne parę dni i oprowadzić mnie trochę po stolicy. Wstawała jedynie z powodu potrzeb fizjologicznych. Z dnia na dzień było mi jej bardziej żal. Żadna dziewczyna nie chciałaby znaleźć się na jej miejscu. Chciałam ją jakoś od tych wszystkich przytłaczających myśli wyciągnąć.
-Pauline, mam wielką prośbę do Ciebie.
-Wal śmiało - głos miała zachrypnięty i mówiła przez nos..znów płakała.
-Pomyślałam sobie, że może miałabyś ochotę oprowadzić mnie trochę po Londynie. Nie chcę się zgubić a chodzenie na spacery tylko po osiedlu robi się nudne - byle jaki pretekst, ale lepszy taki niż żaden.
-Daj mi 10 minut i zaraz do Ciebie zejdę, muszę się trochę ruszyć, bo zastygnę w tym łóżku na dobre.
Reakcja dziewczyny trochę mnie zaskoczyła. To było prostsze niż myślałam.
Widać, że udało mi się wyrwać Pauline z przygnębiającego życia w czterech ścianach. Czasem nawet się uśmiechała, gdy pokazywała mi miejsca, które kojarzyły jej się jedynie z przyjemnymi zdarzeniami. Myślę, że częściej będziemy musiały wychodzić na takie spacery. Duma mnie rozpierała, właśnie taki rezultat tego oprowadzania chciałam uzyskać. Jasne niebo powoli zaczęło przybierać szaroczarne barwy. Londyn o tej porze wyglądał na prawdę nieziemsko. Z dala było widać wielkiego Big Bena, który oświetlony był od samego dołu ku najwyższemu wierzchołkowi. Nigdy nie przepuszczałam, że znajdę się tu z moją przyjaciółką. Cholera! Coś nagle przeleciało obok mnie z taką prędkością, że choćbym bardzo chciała to za nic nie zauważyłabym co to było.
-Pauline? Gdzie Ty jesteś? To nie jest zabawne, wyłaź! - mój głos łamał się z przerażenia a ja kręciłam się wkoło szukając dziewczyny. Martwiłam się. Robiło się coraz ciemniej a moje serce dudniało jak oszalałe. Przechodząc przez te wszystkie uliczki i zakręty żaden obcokrajowiec nie obczaiłby drogi do domu. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, musiałam przysiąść na najbliższej ławce. Jak na złość telefon zostawiłam w domu podłączony do ładowania. Siedząc tak zmarznięta starałam myśleć racjonalnie. Okolica w jakiej się znajdowałam wydawała się być znajoma. Właśnie tu przechodziłam z Louisem podczas naszego porannego spaceru po imprezie. Drogę do ich domu dobrze zapamiętałam. W tamtej chwili nic innego nie przychodziło mi do głowy. Ruszyłam w jedynym znanym mi kierunku myśląc, że może Pauline będzie właśnie tam..
-Właśnie chodzi o to, że nigdy! Zawsze pierwszy pchał mi się w ramiona gdy tylko była okazja. Zaczyna mi się to nie podobać. Może to Ci kolesie go tak zmienili, jak myślisz?
-Bardzo możliwe, jeszcze z nimi mieszka to już w ogóle mają na niego bardzo duży wpływ. Jestem ciekawa kto albo co zrobiło z niego takiego dziwaka. Może powinnyśmy się tym bardziej zainteresować co?
-Nie wiem czy to jest najlepszy pomysł. Wolałabym usłyszeć prawdę z jego ust niż drążyć temat jak stanowczo powiedział, że o niczym nie mogę się dowiedzieć. Boję się, że będzie na mnie serio zły. Nie chce go stracić przez moją wścibskość.
Z jednej strony Pauline miała rację, choć z drugiej przecież nie będzie żyła w ciągłej niepewności i strachu przed kolejnym złym posunięciem Zayna. Ja jednak chciałam wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. W końcu też znałam tych chłopaków i widziałam tą całą sytuację. Należą mi się wyjaśnienia..miałam pewien plan.
-Dobrze, masz rację, to nie ma sensu. Nie słuchaj mnie, gadam jakieś głupoty.
-Przestań, też widzę, że Cię to gryzie.
-Z pewnością nie tak jak Ciebie.
Dziewczyna tylko posłała mi wymuszony uśmiech. Znałam ją na tyle dobrze, że wiedziałam, że chciała teraz zostać sama. Była zupełnie inna niż ja. Gdybym była na jej miejscu starałabym się żeby ktoś bliski siedział ze mną bez przerwy. Chwile samotności z rozdartym sercem byłyby bardzo uciążliwe i przytłaczające.
Przez parę kolejnych dni nic szczególnego się nie działo. Pauline siedziała przybita, a Zayn nie dawał znaków życia. Pewnie było mu strasznie głupio. Ona zapewne myśli, że chłopak nie chce jej już znać i takie tam. Cała Pauline. Często myśli o najgorszym. W końcu gdyby miał ją gdzieś to by nie przepraszał za ten "wybryk".
Dzisiaj chciałam bliżej poznać Londyn. Miałam nadzieję, że Pauline będzie w stanie wypełznąć spod koca pod którym siedziała już ładne parę dni i oprowadzić mnie trochę po stolicy. Wstawała jedynie z powodu potrzeb fizjologicznych. Z dnia na dzień było mi jej bardziej żal. Żadna dziewczyna nie chciałaby znaleźć się na jej miejscu. Chciałam ją jakoś od tych wszystkich przytłaczających myśli wyciągnąć.
-Pauline, mam wielką prośbę do Ciebie.
-Wal śmiało - głos miała zachrypnięty i mówiła przez nos..znów płakała.
-Pomyślałam sobie, że może miałabyś ochotę oprowadzić mnie trochę po Londynie. Nie chcę się zgubić a chodzenie na spacery tylko po osiedlu robi się nudne - byle jaki pretekst, ale lepszy taki niż żaden.
-Daj mi 10 minut i zaraz do Ciebie zejdę, muszę się trochę ruszyć, bo zastygnę w tym łóżku na dobre.
Reakcja dziewczyny trochę mnie zaskoczyła. To było prostsze niż myślałam.
Widać, że udało mi się wyrwać Pauline z przygnębiającego życia w czterech ścianach. Czasem nawet się uśmiechała, gdy pokazywała mi miejsca, które kojarzyły jej się jedynie z przyjemnymi zdarzeniami. Myślę, że częściej będziemy musiały wychodzić na takie spacery. Duma mnie rozpierała, właśnie taki rezultat tego oprowadzania chciałam uzyskać. Jasne niebo powoli zaczęło przybierać szaroczarne barwy. Londyn o tej porze wyglądał na prawdę nieziemsko. Z dala było widać wielkiego Big Bena, który oświetlony był od samego dołu ku najwyższemu wierzchołkowi. Nigdy nie przepuszczałam, że znajdę się tu z moją przyjaciółką. Cholera! Coś nagle przeleciało obok mnie z taką prędkością, że choćbym bardzo chciała to za nic nie zauważyłabym co to było.
-Pauline? Gdzie Ty jesteś? To nie jest zabawne, wyłaź! - mój głos łamał się z przerażenia a ja kręciłam się wkoło szukając dziewczyny. Martwiłam się. Robiło się coraz ciemniej a moje serce dudniało jak oszalałe. Przechodząc przez te wszystkie uliczki i zakręty żaden obcokrajowiec nie obczaiłby drogi do domu. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, musiałam przysiąść na najbliższej ławce. Jak na złość telefon zostawiłam w domu podłączony do ładowania. Siedząc tak zmarznięta starałam myśleć racjonalnie. Okolica w jakiej się znajdowałam wydawała się być znajoma. Właśnie tu przechodziłam z Louisem podczas naszego porannego spaceru po imprezie. Drogę do ich domu dobrze zapamiętałam. W tamtej chwili nic innego nie przychodziło mi do głowy. Ruszyłam w jedynym znanym mi kierunku myśląc, że może Pauline będzie właśnie tam..
~Pauline~
Widziałam tylko ciemność. Czułam mocno uciśnięty materiał zakrywający moje oczy. Złączone ręce miałam zaklejone taśmą, podobnie jak nogi i usta. Leżałam na lodowatej podłodze a jakaś dziwna rzecz wbijała mi się w plecy. Starałam się wydobywać jakieś dźwięki, lecz po pomieszczeniu odbijało się głuche echo moich skomleń. Miałam wrażenie jakbym leżała tam parę ładnych godzin. Nie wiedziałam jak to wszystko się stało. Ostatnie co zapamiętałam to jak szłam z Alex uliczką niedaleko Big Bena po czym poczułam mocne uderzenie w brzuch, wtedy mój obraz rozmazał się i od tamtego momentu nic kompletnie nie widziałam. Miałam wrażenie jak moje nogi odrywają się od ziemi. Wszystko działo się tak szybko, że Alex nawet nie zauważyła kiedy zniknęłam. Powoli czułam jak odpływam. Obudziłam się dopiero w nieznajomym miejscu. Cała ta akcja wyglądała jak z jakiegoś horroru, miałam jedynie nadzieję, że jakiś psychol nie będzie chciał mnie zgwałcić i posiekać na kawałki po czym przechować moje części ciała w słoikach z jakimś dziwnym płynem. Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Starałam się zachować spokój mając nadzieję, że zaraz ktoś znajomy się zjawi i mnie uwolni z tych wszystkich uciskających taśm. Zastanawiałam się, kto byłby na tyle zdesperowany żeby mnie porywać. Jestem tu od niedawna, a przed wyjazdem do Miami nie przypominam sobie żebym komuś zaszła za skórę. Moje mięśnie zaczęły drętwieć, musiałam choć trochę postarać się uwolnić. Wykonując dziwne ruchy usłyszałam stukanie czyichś butów. Były to mocne, stanowcze kroki. Moje serce podchodziło mi do gardła. Głos który usłyszałam wydawał się być opanowany, spokojny.
-Nasza biedna Pauline, jak widać Twój Zayn nie stara się Cię chronić. Taki z niego przyjaciel, nie ładnie.
W tamtej chwili poczułam jak ktoś zrywa mi taśmę z ust.
-Aaaałaaa!! Gdzie ja jestem i kim Ty do chuja jesteś?! -Wydzierałam się na tyle ile miałam sił. Zaczęłam kontynuować dziwne ruchy, które były intensywniejsze od poprzednich. Na marne.
-Ale skąd te nerwy moja droga? Widać, że mamy do czynienia z silną rasą człowieka. - męski głos przemawiający do mnie robił się coraz groźniejszy, dało się odgadnąć, że nie byliśmy w pomieszczeniu sami. Słychać było dziwne szmery i chichoty innego nieznajomego. Starałam nie okazywać strachu.
-Wypuść mnie, po co mnie tu trzymasz i co masz wspólnego z Zaynem? - w spokoju chciałam wyciągnąć z faceta co łączy go z chłopakiem.
-Hmm, chcieliśmy wystawić Twojego przyjaciela na próbę. Zastanawiamy się czy jest godny tytułu...
Mężczyzna nie kończąc zdania nagle zawył z bólu. Wtedy usłyszałam głos Zayna.
-I jak się teraz czujesz? Hmm? Boli?
-Aaaa! Jak cholera! Puszczaj mnie kurwa! - nieznajomy musiał na prawdę bardzo cierpieć. Nagle opaska z moich oczu zniknęłam a ja ujrzałam twarz Liama.
-Wstawaj, spadamy stąd!
- A co z Zaynem? - głos miałam stłumiony.
-Nie martw się o niego, chłopaki mu pomogą.
Szatyn pomógł mi wstać a ku moim oczom ukazały się sylwetki wszystkich chłopaków, którzy otoczyli nieznajomych mężczyzn. Okazało się, że było ich dwóch. Twarze mieli tak samo blade jak moich wybawców. Cała szóstka warczała na siebie jak jakieś zwierzęta. Z miny Zayna można było odczytać, że był wściekły aż do tego stopnia by kogoś zabić. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nie wiedząc kiedy znów poczułam jak unoszę się w powietrze, cała sytuacja znów się powtórzyła..przed oczami zrobiło mi się ciemno...odpłynęłam.
Jestem z 4. rozdziałem! Jak Wam się podoba? Trzyma w napięciu? Myślę, że może pogłębiać Waszą ciekawość nad chłopakami i dalszymi losami Alex i Pauline :)
Pamiętajcie, że jeśli KOMENTUJECIE to powiększacie moją MOTYWACJĘ do pisania dalszych rozdziałów :) Widząc małą liczbę komentarzy pisanie dalszych części nie ma sensu, a pisanie samej sobie wcale nie jest przyjemne, pamiętajcie, że robię to dla Was i staram się jak mogę.
buziaki. x