środa, 12 lutego 2014

Rozdział 06

~Alex~

Po tej akcji pod domem chłopaków coraz bardziej uświadamiałam sobie, że jednak z moją głową może być wszystko w porządku. Czy ta cała sprzeczka musiała być powodem tego żeby odwieść nas do domu i zrezygnować ze spotkania? Nie wydaje mi się. I jak tu nie być ciekawym tego wielkiego sekretu? Tylko jakiś ponurak by się tym nie przejął. Na szczęście ja i Pauline do takich nie należałyśmy. Widać było, że ona też dostrzega jakieś dziwne sytuacje jakie dzieją się gdy tylko jesteśmy w pobliżu chłopaków. Może jednak da się namówić na to by bardziej zagłębić się w sprawy chłopców.
-Widziałaś to? Co to miało być? - gdy Zayn już odjechał weszłyśmy do domu z pełną głową pytań, pierwsza zaczęła Pauline.
-Mówiłam Ci, że z nimi jest coś nie tak. Nie wiem jak Ty, ale ja za wszelką cenę muszę się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi.
-Wiesz..chyba jednak się skuszę na tą Twoją wcześniejszą propozycję. To się zaczyna robić coraz bardziej popierdolone. Napijesz się herbaty? - dziewczyna starała się zmienić temat żeby na razie o tym nie myśleć.
-Z chęcią. Ostatnio nawet myślałam czy to nie nasza wina. Ta cała akcja z Twoim zniknięciem którego nie pamiętasz, a teraz to. - nie dawałam za wygraną, chciałam wiedzieć co Pauline sądzi o tym wszystkim tak na prawdę.
-Nie wiem, może to głupie, ale przez głowę nawet przeszła mi taka myśl... że oni są jacyś nawiedzeni przez  demony, ale niee...to głupie.
-O tym nie pomyślałam, ale to byłoby bardzo prawdopodobne - słowa Pauline bardzo mnie zszokowały. Było wiadomo, że myślała o tym wszystkim tak samo jak ja.
-Jak na dzień dzisiejszy mam dość rozmyślań o tym, chcę teraz położyć się i odpocząć.
-Jasne, ja teraz idę się odświeżyć - odstawiłam herbatę i poszłam do łazienki.

Pod prysznicem starałam się odprężyć i pomału zebrać myśli. Zastanawiało mnie co u mamy, jak się czuje i co u niej w ogóle słychać. W końcu wyszłam z kabiny, w której siedziałam dobrą godzinę,  wytarłam się porządnie ręcznikiem a drugim zawinęłam sobie włosy, ubrałam szlafrok i poszłam do pokoju. Ze sterty ubrań, które leżały na ziemi wygrzebałam telefon i wybrałam kontakt: Mama. Po drugim sygnale usłyszałam tak bardzo znany mi głos.
-Halo?
-Hej mamusiu, co u Ciebie słychać, wszystko w porządku?
-Córciu, jak miło, że dzwonisz, tak dawno nie rozmawiałyśmy, u mnie wszystko w jak najlepszym porządku, mów lepiej co u Ciebie kochanie? - potok miłych słów spowodował uśmiech na mojej twarzy.
-Jest cudownie, codziennie chodzimy z Pauline na długie spacery, poznałam wielu nowych ludzi i jestem bardzo szczęśliwa! - kłamałam jak tylko potrafiłam, dobrze, że matka mnie teraz nie widziała, bo na pewno odkryłaby, że ściemniam.
-Cieszę się niezmiernie, a kiedy macie zamiar mnie tu odwiedzić? - lekko załamanym głosem kobieta zapytała z nadzieją, że już niedługo się zobaczymy.
-Myślę, że już niebawem, zobaczymy po ile stoją bilety do Miami, no i musimy jeszcze z Pauline znaleźć jakąś pracę.
-Tęsknię za Tobą córeczko, chciałabym Cię już mieć obok siebie choć na chwilę. - mama zaczęła płakać i mnie również napływały łzy do oczu, w Miami nie miałam problemów z jakimiś dziwakami, życie było jak z bajki, gdybym wiedziała, że tak to się wszystko potoczy i co tu zastanę w życiu nie zgodziłabym się by tu przyjeżdżać.
-Zobaczymy się już niedługo, obiecuję Ci to.
-Mam taką nadzieję, trzymam kciuki abyście znalazły pracę kochanie! Do zobaczenia.
-Cześć mamo.
Po tej rozmowie uświadomiłam sobie, że jestem tu zupełnie obca i niepotrzebna, poza Pauline tak na prawdę nic mnie tu nie trzyma. Nie mam ochoty na żadne studia, choć wiem, że moja przyszłość byłaby łatwiejsza gdybym je skończyła. Tęskniłam za mamą, za domem, za moimi znajomymi. Brakowało mi tych widoków na plaże i ciepłego powietrza. Coraz częściej myślałam o powrocie do domu. Z rozmyślań wybiła mnie Pauline.
-Masz gościa - oświadczyła dziewczyna po czym otworzyła szerzej drzwi a za jej plecami stał Louis lekko przestarszony.
-Mogę wejść? - zapytał. W tamtej chwili nie chciałam z nikim rozmawiać, choć z jednej strony może to i dobrze, że przyszedł, po ostatniej rozmowie z nim mój stan psychiczny się poprawił, może tak będzie i tym razem.
-Jasne, wchodź.
Pauline wpuściła Louisa do środka po czym zamknęła drzwi i w pokoju byliśmy już tylko we dwójkę.
-Po co przyszedłeś? - ton mojego głosu wyszedł jakoś ponuro choć nie miałam zamiaru tak tego ująć.
-Chciałbym Ci wyjaśnić tą całą sytuację przed domem..wiesz..
-Louis, kurde, serio nie mam siły już wysłuchiwać tych waszych wyjaśnień, nie wtrącam się w Wasze sprawy, bo jak sam ująłeś, moja wścibskość i tak wystarczająco namieszała Wam w życiu, a teraz sam przychodzić i chcesz mi wtykać jakieś bzdurne kłamstwa w które i tak nie uwierzę. Nie mogę wiedzieć kim jesteście i co się dzieje wokół Was więc nie chce zagłębiać się w Wasze sprawy..sam mówiłeś, że dowiem się wszystkiego w swoim czasie! - wybuchnęłam, nie mogłam powstrzymać się od monologu a przecież wcale tak nie myślałam, chciałam wiedzieć o co chodzi ale musiałam się po prostu wyżyć, a Louis akurat był pod ręką i trafił w nieodpowiedni moment. Miałam nadzieję, że rozmowa z nim mnie jakoś rozluźni. Nie udało się.
-Alex..żałujesz, że nas poznałaś?
-Tak, nawet nie wiesz jak bardzo tego żałuję!
-Rozumiem.
Chłopak odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Do oczu znów napłynęły mi łzy. Może to i dobrze się stało..muszę oderwać się od tego wszystkiego. Nie myśląc długo wyciągnęłam spod łóżka laptopa, weszłam na stronę ze sprzedażą biletów lotniczych i zamówiłam bilet z terminem na za dwa dni. W końcu będę w domu i wyrwę się od tych problemów. Wszystko co złe zostawię tutaj.

~Pauline~

Louis wyszedł z domu trzaskając za sobą drzwi. Kurde, co tam się stało, że wybiegł taki nabuzowany. Albo to Alex puściły nerwy albo Lou powiedział jej coś co mogło ją wkurzyć i wygoniła go z pokoju. Był jeden sposób by się tego dowiedzieć.
-eeej, mogę wejść? - uchyliłam drzwi od pokoju dziewczyny zerkając do środka.
-wchodź. - wow, to zabrzmiało trochę groźnie, teraz żałuję, że tu przyszłam, lecz gdy zauważyłam, że dziewczyna płacze zmieniłam diametralnie zdanie.
-Kochana, co się stało? Co on Ci takiego powiedział? - usiadłam obok niej, Alex siedziała po turecku na środku łóżka spoglądając na zamkniętego laptopa przed sobą.
-Za dwa dni lecę do mamy do Miami.
-Oo, to bardzo dobry pomysł, odpoczniemy sobie w końcu od tego wszystkiego.
-Nie rozumiesz, lecę tam sama, zamówiłam jeden bilet, dla mnie, Ty tu musisz zostać.
-Czy chcesz mi powiedzieć, że nie wrócisz już do Londynu? - byłam w szoku, chciała mnie tu zostawić samą? Nie mieściło mi się to w głowie.
-Na dzień dzisiejszy NIE. Muszę stąd wyjechać, odpocząć, zacząć myśleć racjonalnie. Czuję się jak w jakiejś głupiej fikcji, której nie rozumiem.
-Jasne, wszystko rozumiem. Ok, idę do siebie.. - nie miałam ochoty dłużej z nią siedzieć, czy ona nie rozumie, że mi też jest z tym ciężko i też nie potrafię sobie z tym poradzić? To najlepiej zostawić mnie samą i mieć wszystko w dupie.
-Pauline, czekaj..słuchaj, nie zrozum mnie źle, ja po prostu chcę to sobie na spokojnie poukładać, tu nie da się myśleć normalnie a powrót do domu mi ułatwi zrozumieć tą sytuację. Tu nie chodzi o to, że chcę Cię zostawić samą, Ty się tu wychowywałaś i jest Ci prościej niż mnie, ja tu jestem zupełnie obca więc potrzebuję oderwania się od tego miasta. Proszę, postaraj się to zrozumieć.
-Postaram się.
Z jednej strony ją rozumiałam, jest tu nowa i jest jej trudno odnaleźć się w tym mieście i jeszcze te problemy. Lecz z drugiej, kurde, w końcu byłyśmy tu we dwie, mogłabym jej pomóc, a przynajmniej się postarać. Nie znałam jej od tej strony, zawsze była silna i nie dawała się złamać byle przeszkodom. Widać to wszystko ją przerosło.
Postanowiłam zadzwonić do Zayna zapytać się czy wszystko w porządku.
-Hej Zayn, tu Pauline, masz chwilkę?
-Jasne, co się dzieje?
-To właśnie ja chciałam się o to Ciebie zapytać, wszystko gra?
-Hmm, bywało lepiej, ale jest nie najgorzej. Pewnie chcesz wiedzieć czemu odwiozłem Was do domu i wyjaśnić co to za sprzeczka była z Nillem i Harrym tak?
Jak on mnie dobrze znał, strzał w dziesiątkę.
-Zgadza się.
-Zaraz u Ciebie będę - po tych słowach chłopak się rozłączył.
-Jasne, zapraszam - bąknęłam do siebie pod nosem zażenowana kładąc telefon na stoliku nocnym.
Za pół godziny siedziałam już z nim w kuchni, wpatrzeni w siebie czekaliśmy kto z nas zacznie rozmowę.
-Pauline, słuchaj mnie uważnie. Wiem, że domyślacie się, że jesteśmy inni niż ludzie wkoło, te wszystkie dziwne akcje z Tobą i Alex..Twoje zniknięcie było prawdziwe, nie pamiętasz tego, bo Niall o to zadbał, choć nie do końca, bo miałaś zapomnieć jedynie porwanie a nie cały spacer, dlatego wyszła taka afera z Alex, ona wcale nie zwariowała. W tym mieście mogę przejrzeć myśli każdego, prócz Ciebie i Twojej przyjaciółki. To jest takie męczące a zarazem dziwne, bo nigdy się z tym nie spotkałem. Dlatego tyle zamieszania jest wtedy kiedy zjawiacie się obok nas, po prostu blokujecie jakoś moją zdolność i nie potrafię przejrzeć wszystkiego. Dokładnie nie mogę Ci ujawnić kim jesteśmy, bo to by było niebezpieczne, a jak już Ci wcześniej mówiłem zależy mi na Twoim bezpieczeństwie, Twoim i Alex. Wiesz tyle ile powinnaś i nie drąż tematu, jeśli to będzie możliwe dowiesz się więcej, ale nie w tym momencie. Nie chcę Cię stracić dlatego mówię Ci to żebyś mi nigdzie nie uciekła, bo tego bym nie zniósł.
Cholera, jakie porwanie? Dlaczego nie mogę sobie nic przypomnieć? I o jakich zdolnościach on mówi? To wszystko zaczęło mnie przerażać coraz bardziej. Kim stał się mój kochany Zayn?
-Mam tylko jedno pytanie, mogę?
-Jasne.
-Czy wy jesteście ludźmi? - widać, że to pytanie wytrąciło go z równowagi, do tego stopnia, że wstał z krzesła i zaczął chodzić wzdłuż kuchni z rękoma za głową.
-Pauline, powiedziałem Ci wystarczająco dużo, sam nie wiem czy nie będę miał przez to problemów, dlatego odpuść proszę i zrozum...nie mogę.
Boję się. Tak bardzo się boję. Nie odpowiedział przecząco na moje pytanie czyli coś musiało być na rzeczy. Teraz to i ja myślę o odpoczynku na Miami z dala od tych...potworów.
-Teraz muszę już iść, będę dzwonił ok?
Wydusiłam z siebie tylko yhym, po czym chłopak dodał żebym się nie martwiła i że się wszystko ułoży, później wyszedł a ja zostałam w kuchni sama bijąc się z myślami.

-No co Ty? Ale wiesz, to dobrze, że powiedział aż tyle, zależy mu na Tobie więc prędzej czy później się wszystkiego dowiemy. Choć teraz jest mi głupio...
-Dlaczego, co się stało?
-Gdy ostatnio był u mnie Lou, powiedziałam mu, oczywiście w złości, ale wcale tak nie myślę, że żałuję, że ich poznałam i mam dość tego wszystkiego co się wkoło dzieje.
-Myślę, że powinnaś się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić, przecież widzę, że nie jest Ci obojętny.
-Może masz i rację. Wiesz, gdy jest blisko czuję się jakbym go znała od piaskownicy, wzbudza we mnie same pozytywne emocje, choć ostatnio mu to nie wyszło.
-Zadzwoń, wyjaśnij i po sprawie - uśmiecham się do przyjaciółki serdecznie, dobrze, że już się uspokoiła i można z nią normalnie pogadać - a co do Twojego wyjazdu, to nadal masz zamiar zostać w Miami na zawsze? - liczyłam na przeczącą odpowiedź.
-Zastanawiam się jeszcze, jeśli uda mi się jakoś dogadać z Louisem i jeśli powie mi to samo co Tobie Zayn to myślę, że wyjazd do domu będzie tylko odpoczynkiem.
-Trzymam kciuki żeby wszystko się udało, tęskniłabym za Tobą - zrobiło mi się smutno, nawet zbierało mi się na płacz lecz udało mi się powstrzymać łzy.
-A myślisz, że ja za Tobą nie? Nie martw się, niedługo się spotkamy, a ja chyba muszę zacząć się pakować, jutro już wylatuję.
-Słuchaj, może to głupi pomysł, ale...jeśli już uda Ci załagodzić tą sytuację z Lou to może zabierz go ze sobą do Miami, wiesz..zbliżycie się do siebie i takie tam - składając tą propozycję dziwnie zrobiło mi się ciepło na sercu, nawet moje policzki przybrały różowych barw.
-Nie wiem czy to jest dobry pomysł, przecież prawie go nie znam i nie wiem czy on odwzajemnia to samo co ja, będzie mi wstyd gdy odmówi i nie spojrzę mu już nigdy w oczy - Alex posmutniała.
-Moim zdaniem kto nie ryzykuję ten nie pije szampana! Powinnaś się porwać uczuciom i wziąć to w swoje ręce kobieto - kibicowałam tej dwójce z całych sił, pasowali do siebie i przykro by było gdyby nic z tego nie wyszło.
-Pauline, chciałam odpocząć od tego wszystkiego, od nich, a proponujesz mi żebym zabrała jednego dziwaka ze sobą? Sama nie wiem, nie chcę bujać w obłokach, może po moich ostrych słowach zmienił o mnie zdanie i już nie chce mnie znać, pierw muszę się spakować i gdy będę gotowa to do niego zadzwonię, ok?
-Oczywiście. A co do Louisa to sama mówiłaś, że wzbudza w Tobie same pozytywne emocje, może właśnie on sam pomoże Ci poukładać myśli - uśmiechałam się do niej w stylu cwaniaczka żeby ją trochę rozluźnić i rozbawić lecz ona wydawała się jeszcze trochę spięta - i nie denerwuj się już, idź się pakuj i dzwoń zakochańcu.
-Ej, tylko bez takich - tym razem udało mi się poprawić jej humor.

~Alex~

Może rzeczywiście Pauline miała rację. Przecież nie będę oszukiwać samej siebie, Louis podoba mi się strasznie i z każdym naszym kolejnym spotkaniem to uczucie staję się silniejsze. Na wyjazd jestem już spakowana, Pauline mówiła żeby zaryzykować tak? To skoro trzeba ponieść się emocjom zamówię jeszcze jeden bilet na jutrzejszy lot, jeśli Lou odmówi po prostu zabierze się ze mną Pauline, proste.
Dochodzi godzina ósma wieczorem, nie mogę odwlekać tego telefonu w nieskończoność, przecież jutro w południe wylatuję, nie ma na to czasu, pod wpływem chwili chwytam za telefon, wybieram numer chłopaka i wciskam zieloną słuchawkę. Serce waliło mi tak mocno jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Po trzecim sygnale Lou odbiera telefon.
-Hej Louis, z tej strony Alex, wiem, pewnie nie chcesz mnie teraz słyszeć, ale chciałabym Ci coś wytłumaczyć, mogę zająć chwilę? - tempo bicia serca stopniowo spadało a ja liczyłam na łagodną rozmowę bez spięć.
-Słucham Cię.
-Jest mi strasznie głupio po ostatniej akcji u mnie w domu, ja wcale nie żałuję, że Was, że Ciebie poznałam, tak na prawdę nic lepszego nie mogło mi się w życiu przytrafić, nie znamy się długo, ale mam wrażenie, że jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym i nie chcę żeby mój niewyparzony jęzor wszystko skreślił. Wybaczysz mi po raz drugi? - chłopak tylko lekko wzdychnął po czym powiedział:
-Nie potrafię się na Ciebie gniewać, myślę, że to już powinnaś zauważyć, nie ma o czym mówić, uznajmy, że tego nie było ok?
Oj, taaak! Właśnie tego od niego oczekiwałam! Jaki on jest cudowny.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, teraz będę mogła spać spokojnie. Dziękuję.
-Przecież nie masz za co. Masz może czas jutro by się spotkać?
-No właśnie i tu pojawia się pewien problem..
-Co się stało? - w jego głosie było słychać zainteresowanie.
-Jutro wylatuję do Miami, do mamy i...- przerwałam.
-I?
-Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia.
-To znaczy?
-Dziwnym trafem mam wolny bilet a Pauline nie może lecieć i pomyślałam sobie, że.. - chłopak nie pozwolił mi dokończyć.
-Jasne, że z Tobą polecę, przyda nam się trochę relaksu. - Tego się w ogóle nie spodziewałam, to było prostsze niż myślałam, a nawet nie dokończyłam zdania, i jak go tu nie lubić? Razem śmialiśmy się do telefonu.
-Serio? To pakuj się i jutro bądź u mnie o dziesiątej, na dwunastą mamy wylot.
-W takim razie do jutra.
-Do jutra Lou.
W tamtej chwili byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świcie! Wracałam do domu i zabierałam ze sobą ... ukochanego?

-Uważajcie tam na siebie, gdy tylko wylądujecie od razu do mnie zadzwoń, żebym się nie martwiła dobrze? - zawsze kochana i troskliwa Pauline.
-Nie martw się, na pewno zadzwonię, ale już musimy się zbierać, zaraz mamy samolot, trzymaj się kochana, za dwa tygodnie się widzimy.
-No cześć, trzymaj się Lou. - dziewczyna przytuliła się mocno tak jakby nie chciała mnie wypuszczać z domu, machnęła zgrabnie ręką gdy wyjeżdżaliśmy z podjazdu i już jej nie było.

-Ale jestem szczęśliwa wiesz? Zobaczę w końcu mamę no i spotkam się ze znajomymi, w końcu zaczyna się jakoś układać.
-Miło patrzeć jak się w końcu uśmiechasz, masz bardzo ładny uśmiech - to było na prawdę bardzo miłe co mówił Louis, był taki kochany, a ja z minutę na minutę lubiłam go coraz bardziej.
-Nie mów tak, bo mnie zawstydzasz.
-Nie masz co się wstydzić, przed prawda nie można się kryć, więc mówię jak jest.
-Więc dziękuję.
-W ogóle czemu zaproponowałaś mnie ten wyjazd? - to pytanie było bardzo dziwne, przecież to chyba oczywiste, że z nim najlepiej się dogadywałam no i podobał mi się czego najwyraźniej nie zauważył.
-Serio chcesz wiedzieć?
-Tak, zależy mi na tym.
-Lubię Cię, i to nie tak jak zwykłego kolegę, tylko wiesz.. - chłopak tylko uśmiał się i powiedział:
-Dobrze, że czujemy do siebie to samo, bo ja w temacie uczuć nie jestem wylewny.
Wow! Czyli ja też mu się podobam! W duszy cieszyłam się jak małe dziecko i nagle poczułam jego dłoń na mojej, a serce waliło mi jak oszalałe.
-Przyjemną masz skórę.
-Myślę, że tyle komplementów w tak krótkim czasie to przesada - roześmialiśmy się razem a resztę drogi na lotnisko przemilczeliśmy.

Godzinę później siedzieliśmy już w samolocie i czekaliśmy na wylot. Wpatrując się w obraz za oknem rozmyślałam co dalej ze mną będzie. Może Louis i cała reszta byli jacyś niebezpieczni i tylko udają takich miłych żeby zbliżyć się do mnie i Pauline gdy tylko będzie okazja. Ja tu z nim sama a Pauline tam. Po całym ciele przeszły mnie dreszcze. Nie chciałam w to wierzyć, czasem wyolbrzymiałam sobie wszystko.
-No to startujemy - po długiej ciszy chłopak zaczął rozmowę.
-Taa.
-Stało się coś? - Lou spojrzał na mnie ze skrzywionym wyrazem twarzy, choć i to nie spowodowało, że przestał wyglądać jak grecki Bóg.
-Nie, tylko trochę się boję.
-Mogę wiedzieć czego?
-Tego, że może nam nie wyjść i że stracę Cię na zawsze, szczerze mówiąc to nie znamy się za dobrze i jeszcze ta Wasza tajemnica..
-Powiem Ci tak, jeśli nam wszystko wyjdzie i przeżyjemy razem najlepszy okres naszego życia i jeśli podejmiesz pewną decyzją której nie mogę Ci w tej chwili zaproponować to o wszystkim się dowiesz, obiecuję.
Wybąkałam tylko: - dobrze. po czym odwróciłam się w drugą stronę i zasnęłam.

Więc jestem z rozdziałem 6! Ten akurat może nie trzyma w napięciu jak ostatnie, ale w końcu jakiś musi się dobrze skończyć :D Liczę na komentarze, bo pamiętajcie, że Wasze opinie to większa motywacja na kolejne rozdziały także do dzieła ludzie! 
P.S. Jak po powrocie do szkoły? Nie chce się co? Ja do 22 lutego jeszcze w pracy, ale od 24 zaczynam szkołę, choć tak bardzo mi się nie chce. Powodzenia i wytrwania do końca! ;D




sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 05

~Alex~

Po długim pukaniu w drzwi doszłam do wniosku, że nikogo nie ma w domu. Zaczęłam się denerwować jeszcze bardziej. Skoro nie było tu Pauline to gdzie ona mogła się podziać? Przecież nie wróciłaby do domu zostawiając mnie samą. W sumie to było dziwne, że żadnego chłopaka nie było w domu, było ich aż pięciu, gdzie wszyscy wybyli o tej porze? No nic, nie ma co się teraz zastanawiać, muszę tu poczekać aż ktoś się pojawi i zawiezie mnie do domu. Może uda mi się zrealizować część mojego planu i choć trochę dowiedzieć się o tajemniczych domownikach wielkiego domu przed którym siedzę jak jakaś sierota. Z minuty na minutę robiło mi się coraz zimniej a chłopaków nigdzie nie było. Miałam tylko nadzieję, że cała piątka nie ma zamiaru dzisiaj nocować gdzieś poza domem. Nagle usłyszałam jak coś na prawdę ciężkiego spadło na taras domu. Poszłam z drugiej strony budynku by zobaczyć co to mogło być lecz niczego szczególnego nie zauważyłam. Wróciłam pod drzwi by nadal wyczekiwać jasnoskórych. Usiadłam na zimnych schodkach przed gankiem gdy niespodziewanie za mną otworzyły się drzwi.
-Alex? A co Ty tu robisz? Czemu nie pukasz tylko marzniesz tutaj niepotrzebnie? - Liam podszedł do mnie by pomóc mi wstać i zaprowadzić do środka. Kurde, przecież pukałam bardzo długo, tak że pozdzierałam sobie skórę z kostek na rękach. To było bardzo dziwne. Wątpię żeby wszedł do domu wtedy kiedy jak poszłam zobaczyć co mogło uderzyć o deski tarasu.
-Emm, tylko że ja siedzę tu od dobrej godziny i nikogo w domu nie było, pukałam i nikt mi nie otwierał - byłam ciekawa jaką odpowiedź usłyszę od chłopaka.
-Serio? Kurdę, spałem i mogłem nie słyszeć Twojego dobijania, wybacz - chłopak wybrnął łatwo z sytuacji, ale ja z jakiś dziwnych przyczyn mu nie wierzyłam, wydawał się być dziwny i gdy się tłumaczył unikał mojego spojrzenia.
-No, w każdym razie nic się nie stało, przyszłam bo mam sprawę.
-Słucham, o co chodzi?
-To może wyda się dziwne, ale poszłam z Pauline na spacer i ona nagle gdzieś zniknęła, byłyśmy daleko od domu a ja nie znałam drogi powrotnej, pamiętałam jedynie jak do Was trafić, bo Louis zabrał mnie na spacer w tamto miejsce i chciałabym żeby któryś z Was odwiózł mnie do domu, więc jak? Pomożecie mi? - chłopak nagle się rozluźnił, nawet nie zauważyłam żeby był wcześniej spięty, lecz wyglądał na bardziej wyluzowanego niż wcześniej.
-Nie ma sprawy, wezmę kluczyki i możemy jechać, dobrze, że Zayn pokazał nam wszystkim gdzie mieszkacie, bo pewnie nie byłoby teraz nam tak łatwo - Liam pobiegł po klucze a ja wyszłam z domu i podeszłam do garażu by jak najszybciej znaleźć się w aucie które stało przed domem.

Samochód był wypasiony na maxa. Wszystko było z jasnej skóry, na każdym oparciu był mały ekranik do oglądania filmów, niesamowite, jeszcze nigdy nie siedziałam w takiej bryce. Zastanawiało mnie to skąd tacy młodzi ludzie mieli kase na taki dom i takie auta, ale jakoś wtedy nie miałam głowy do rozmyślań nad tym. W tej furze czułam się jak księżniczka choć nie przepadałam za obcasami, sukienkami i przeróżnymi świecidełkami.
 Liam jechał powoli. Zbyt powoli.
-Co tak się wleczemy? - musiałam zacząć jakoś rozmowę żeby nie wyjść na gbura.
-Jeśli Ci się śpieszy możemy jechać szybciej.
-Nie, w sumie nie przeszkadza mi to. Mam jeszcze jedną prośbę.. - zauważyłam jak chłopak się spina przy tym mocniej zaciskając ręce na kierownicy.
-Hmm, słucham?
-Nie wiem gdzie się podziewa Pauline, martwię się o nią..mam nadzieję, że jest w domu, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że zostawiła by mnie samą w samym środku miasta i najzwyczajniej wróciła beze mnie, to by nie było w jej stylu - chłopak zareagował tak jakby wiedział o co go poproszę.
-Dojedziemy do domu to się przekonamy czy tam jest, jeśli nie to wtedy będziemy się martwić, zgoda?
Jego mina mówiła "spokojnie, ona jest w domu, na pewno nic jej nie jest" jakby był tego na sto procent pewny, choć jego zachowanie było jakieś dziwne, jakby był zdenerwowany i przestraszony jednocześnie. Moja ciekawość wzięła górę.
-Kim tak na prawdę jesteście?
Liam zmarszczył czoło, a wzrok skierował w szybę od strony kierowcy. Widać, że moje pytanie bardzo go zaskoczyło i najwyraźniej musiał się zastanowić nad odpowiedzią.
-Ale co masz na myśli?
-No wiesz, Ty i reszta chłopaków jesteście inni niż reszta społeczeństwa. Dobrze wiesz o czym mówię.
-Zupełnie nie wiem o co Ci chodzi, jesteśmy zwykłymi, przeciętnymi chłopakami. Zwyczajni prości ludzie, jak Ty i Pauline.
Chłopak dobrze się wykręcał lecz ja wiedziałam swoje i nie zamierzałam odpuścić, musiałam się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Lecz już nie zamierzałam męczyć Liama, gdyż podjeżdżaliśmy pod dom.

-Pauline, co Ty tu robisz? Dlaczego zostawiłaś mnie w samym środku miasta? Dobrze wiedziałaś, że nie znam Londynu i drogi do domu..dlaczego? - Dziewczyna siedziała na kanapie, popijając herbatę i oglądając jakiś głupi serial zupełnie jakby nic się nie stało.
-Alex, zupełnie nie wiem o co Ci chodzi, ja przecież cały czas byłam w domu, nigdzie nie wychodziłam, zastanawiałam się gdzie Ty się podziewasz dziewczyno.
-Przecież byłaś ze mną na spacerze, żeby oprowadzić mnie po mieście, proszę Cię, przecież sobie tego nie wymyśliłam! - zdenerwowana zaczęłam krzyczeć. Jak ona mogła tak kłamać, przecież nie ześwirowałam, wiem gdzie byłam i co robiłam. Kurwa, odkąd tu przyjechałam wszystko było jakieś dziwne i niezrozumiałe.
-Kto Cię przywiózł?
Cholera! Liam! Zapomniałam, miałam dać mu znać czy Pauline jest w domu i czy wszystko z nią w porządku. Wybiegłam z domu i podbiegłam do samochodu.
-Wybacz, Pauline jest w domu, wszystko jest ok, poza tym, że twierdzi, że tego wieczoru nigdzie nie wychodziła. Muszę chyba coś z nią wyjaśnić, jeszcze raz dzięki za podwózkę. Nar... - Liam przerwał mi wpatrując się we mnie jakby zobaczył coś pierwszy raz w życiu, usta miał rozdziawione a oczy prawie wyskoczyły mu z orbit.
-Kurwa! Muszę jechać, cześć...
Z piskiem opon chłopak pojechał w przeciwnym kierunku skąd przyjechaliśmy. Co to do jasnej cholery było? Co ja niby takiego powiedziałam, że tak zareagował? Nic już z tego nie rozumiałam. Miałam wrażenie, że to jakiś głupi sen, że zaraz się obudzę i wszystko będzie jak wcześniej. Wróciłam do domu żeby wyjaśnić tą całą sprawę ze zniknięciem Pauline.

~Zayn~

Liam wbiegł do domu tak rozwścieczony jak nigdy dotąd. W sumie mu się nie dziwiłem.
-Niall, Ty zjebany kretynie! Miałeś jej wymazać całą sytuację z tymi typami a nie cały spacer! Alex się czegoś domyśla!
-Kurde, sorry chłopaki, tak jakoś wyszło..nie zrobiłem tego celowo - chłopak wiedział, że źle zrobił, ale jakoś starałem się to zrozumieć, w końcu był "nowym" od jakiegoś czasu, jak ja.
-"Sorry chłopaki"?! Jaja sobie robisz? Laska się mnie pyta "Kim tak naprawdę jesteśmy" a Ty mi mówisz "sorry chłopaki"? Zeświruję zaraz.
Szczerze powiedziawszy jeszcze nigdy nie widziałem Liama w takim stanie. Zawsze wydawało mi się, że jest opanowany i potrafi się kontrolować, a zachowywał się jakby miał zaraz roznieść cały dom.
-Liam, zejdź z niego, nie jest nam łatwo, wiesz o tym, Ty jesteś najbardziej obeznany w TYCH tematach więc wyluzuj trochę. - Louis zabrał głos.
Wściekły chłopak jeszcze raz spojrzał gniewnie na Nialla i poszedł do swojego pokoju bez słowa mocno zatrzaskując za sobą drzwi.
-Nie przejmuj się stary, jakoś to wyjaśnimy - Louis wstał z kanapy, podszedł do Horana i poklepał go po plecach.
-Jeszcze raz przepraszam, starałem się.
-Wiemy, dlatego nie mamy Ci za złe - prawdę mówiąc byłem zły na niego, ale nie chciałem żeby załamywał się w takim momencie. Teraz będę musiał to wszystko wyjaśnić z dziewczynami.

~Alex~

Nie mieści mi się to w głowie. Ona w zaparte mówi, że nigdzie nie wychodziła. Czy ja wyglądam na kretynkę? Nie wydaje mi się żeby mi się to przyśniło. Od jakiegoś czasu dzieją się wkoło dziwne rzeczy, może powinnam dać sobie spokój i poczekać aż ta sytuacja sama się jakoś wyjaśni. W sumie, nie miałam innego wyjścia.
-Dobra, powiedzmy, że Ci wierzę. Teraz idę do siebie, muszę się przespać z tym wszystkim. Cześć.
-Alex...uwierz mi, na praw...
-Nie ważne. Nie chcę już o tym gadać.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę pokoju. Starałam się wszystko sobie poukładać, niestety nie za bardzo mi to wychodziło. Kładąc się na łóżko wpadł mi do głowy pewien pomysł, który może mi pomóc wyjaśnić te badziewne sytuacje.
-Cześć, z tej strony Alex, moglibyśmy się spotkać?
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
-Witaj, za 20 minut u Ciebie? Louis.
-Genialnie! Czekam.
Chłopak był punktualnie, dość dziwne, że zjawił się tak szybko, do naszego domu był spory kawałek drogi, jak już zdążyłam się przekonać jadąc wcześniej z Liamem.
-A więc jestem, o co chodzi? - chłopak uśmiał się łobuzersko spoglądając mi głęboko w oczy, zanim mu odpowiedziałam minęło parę chwil, nie mogłam się na niego napatrzeć, dopiero gdy wydobył z siebie parsknięcie udało mi się wrócić na ziemie.
-Ee, nie wiem czy ja zwariowałam czy może serio coś się dzieje tutaj dziwnego, ale wiem, że Ty wszystko wiesz i chcę poznać Waszą tajemnicę. Wyjaśnij mi o co tu chodzi.
-Nie rozumiem..co masz na myśli? - jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, dobrze wiedział o co chodzi, ale nie mógł mi tego wytłumaczyć.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi, widzę to. Mam już dość tych dziwnych, nie wyjaśnionych sytuacji, męczy mnie to a ja powoli wariuję i jak tak dalej będzie wyląduję w jakimś psychiatryku.
-Alex, pewnie Pauline Ci już mówiła, że żaden z nas nie może nic powiedzieć, uwierz mi, gdyby to zależało ode mnie wyśpiewał bym Ci wszystko, ale to chodzi o Twoje bezpieczeństwo. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, jeśli to będzie możliwe, ok? I nie naciskaj więcej proszę..przez to relacje w naszym domu trochę się pogorszyły.
Cholera! Ta moja ciekawość aż tak namieszała im w życiu? Ale jestem głupia. Pewnie myślą, że jestem jakaś pierdolnięta i nachalna.
-Jeju, nie wiedziałam, Louis, bardzo Cię przepraszam. Zresztą chłopaków też. Ośmieszyłam się. Wybaczysz mi ?
Chwila rozmowy a cała sytuacja obróciła się o 180 stopni. I to jest moja wina. Ale mi głupio..
-Nie mam czego wybaczać, zresztą jeśli chodzi o mnie to też by mnie zżerała ciekawość..rozumiem.
-Dziękuję Ci bardzo za rozmowę, wiedziałam do kogo mam napisać. - po tych słowach zbliżyłam się do chłopaka powoli, mocno go do siebie przytulając. Był zimny jak lód, ale ten chłód wydawał się być w pewnym stopniu przyjemny. Mogłabym się od niego nie odrywać. Czułam jak pod wpływem mojego dotyka Lou cały się napina.
-Nie masz za co dziękować. Cała przyjemność po mojej stronie. - chłopak mnie odciągnął od siebie na długość swoich ramion, trzymając mi ręce na ramionach.
-Czy mogłabym jutro do Was wpaść z przeprosinowym tortem?
-Jeśli z tortem to oczywiście.
Spoglądaliśmy na siebie i w tej samej chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Tak dobrze mi się z nim dogadywało, choć prawie go nie znałam. Wydawał się na prawdę interesujący.
-W takim razie do jutra.
-Do zobaczenia Lou.
Chłopak wstał z mojego łóżka i spoglądając na mnie zza prawego ramienia szedł w stronę drzwi, po czym je otworzył i zniknął.
Byłam już bardzo zmęczona, wlazłam pod ciepłą kołdrę i po chwili zasnęłam.

~Pauline~
 
Czy ja serio gdzieś zniknęłam? To pytanie chodzi mi po głowie od wczoraj. Siedziałam w kuchni popijając gorącą herbatę spoglądając w okno co jakiś czas. Przecież to nie możliwe, pamiętałabym o wszystkich. Nic nie piłam mocniejszego wczoraj więc wątpię żeby "zniknięcie" mogło od tak wylecieć mi z głowy. Postanowiłam porozmawiać jeszcze raz z Alex, która właśnie zbliżała się do kuchni. Nawet zaspana wyglądała pięknie.
-Wyspałaś się ? - zapytałam żeby jakoś zacząć rozmowę, wydawało mi się, że wczoraj była nieźle na mnie zła.
-Oj tak, przespałam całą noc, w końcu...
-Alex, ja Cię przepraszam, ale ser...
-Pauline, nie tłumacz się, to już nie ważne, zapomnijmy o tej całej sytuacji ok?
-Bo wiesz, ja serio nic nie pamiętam.
-Wiem, nie było tematu.
-Albo mi się zdawało albo wczoraj widziałam Louisa, przyszedł do Ciebie? - mówiąc to puściłam dziewczynie oczko.
-Tak, musiałam z nim porozmawiać na pewien temat.
-Pewien temat, teraz tak się na to mówi ? - wybuchłyśmy śmiechem.
-Oj przestań, nic nie było, musiałam z nim po prostu pogadać, tyle. I nie patrz się tak na mnie wariatko.
-Dobra dobra, już nic nie mówię. Słuchaj, lodówka świeci pustkami, może poszłybyśmy do sklepu co?
-Jasne, tylko pójdę się ubrać.
Za 45 minut byłyśmy już w supermarkecie. Ludzi było tyle jakby rozdawali coś za darmo. Masakra, nie lubię takiego tłoku.
-Idę po płatki śniadaniowe, a Ty idź już do kasy, myślę, że tyle na razie wystarczy, ten harmider już mnie męczy - mówię do Alex po czym idę w stronę półek z płatkami.
Tyle tego było że nie wiedziałam które wybrać, nagle poczułam jak ktoś staje za mną, wyciąga rękę nad moją głową, ściąga czekoladowe płatki i trzyma je przed moimi oczami mówiąc:
-Myślę, że te są najlepsze.
Po głosie dobrze wiedziałam kto to.
-Hmm, Zayn zna się na płatkach, a to ci heca. - spoglądam na chłopaka z uśmiechem trzymając w dłoniach podane mi płatki - wcześniej nie mogłeś na nie patrzeć.
-Aj, wiesz, upodobania czasem się zmieniają. - chłopak się uśmiecha a ja nie potrafię oderwać wzroku od jego pięknej twarzy.
-Muszę iść do kasy, Alex już na mnie czeka.
-Więc chodźmy.
-Ooo, Zayn, jak miło Cię widzieć - wyrwała Alex.
-Macie może dzisiaj trochę wolnego czasu by do nas zawitać? - z nutą nadziei w głosie zapytał chłopak.
-Myślę, że tak. W sumie dobrze się składa, bo i tak obiecałam Louisowi, że do Was wpadnę - ciągnęła Alex.
-A widzisz, jak chcecie mogę Was podwieźć do domu, odłożycie zakupy i pojedziemy do nas co?
-Nie ma sprawy. - bąknęłam pod nosem. W tamtej chwili czułam, że wraca mój stary przyjaciel.

-Chłopaki są w domu? - zapytałam poprawiając się na fotelu w samochodzie.
-Tak, są wszyscy.
-Gdzie byliście wczoraj wieczorem? - nagle odzywa się Alex. Zayn cały się spiął, widać, że to pytanie go bardzo wytrąciło z rozmyślań, długo zastanawiał się nad tym co ma odpowiedzieć.
-Poza Liamem, pojechaliśmy do znajomych, dopiero co się przenieśli do Londynu z Irlandii i chcieli się w końcu spotkać.
Znałam Zayna od dawna i wiedziałam, że kłamie jak z nut, ale nie miałam zamiaru drążyć tematu. Już wiele rzeczy mnie rozczarowało odkąd tu przyjechałam, nie miałam zamiaru dowalać sobie jeszcze bardziej. Alex nic nawet nie odpowiedziała, pewnie połknęła haczyk.
Powoli dojeżdżaliśmy na miejsce i gdy mieliśmy już wjeżdżać na podjazd zauważyłam jak Niall i Harry wydzierają się na jakichś dwóch typów, którzy strasznie mi przypominali piątke moich przyjaciół. Tak sami bladzi, tak samo..dziwni. Jeden nawet zaczął warczeć i wykrzykiwać "To jeszcze nie koniec, popamiętacie! Nie zdziwcie się jak i wy stracicie kogoś bliskiego". Zayn usłyszawszy to zamiast skręcić pod dom zawrócił w stronę z której przyjechaliśmy. Bąknął tylko:
-Musimy przełożyć nasze spotkanie.

W końcu jest 5 rozdział! Trochę mi czasu zajął, ale myślę, że treść Wam to wynagrodzi :)
Jak ferie mijają? Został Wam jeszcze tydzień ahh, ale pocieszę Was, że ja wracam dopiero 24 lutego :D
Jak podoba się rozdział?
Korzystając z okazji, chciałabym złożyć naszemu najmłodszemu członkowi zespołu One Direction Harremu wszyyyyyystkiego co najlepsze! Ze starego nastolatka stał się młodym dorosłym facetem!